Page 73 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 73

Rozdział siódmy

                                                    Praca w getcie





                                                W obliczu śmierci śpiewaliśmy






            Lato dobiegło końca i zmieniło się w jesień, my zaś coraz bardziej nie-
            pokoiliśmy się o ewentualny najazd na nasze zbiory. Podwoiliśmy nocne
            patrole, obawiając się, iż ktoś mógłby próbować wślizgnąć się na naszą
            działkę i ukraść z trudem wyhodowane plony.
               Mroźna zimowa aura postawiła przed nami jeszcze inne wyzwanie.
            Było powszechnym zjawiskiem, iż wiele osób w getcie zamarzało na
            śmierć – szczególnie bardzo młodych i bardzo starych – zaś zmarłych
            w ten sposób nie można było nawet pogrzebać, gdyż nikt nie zawiózłby
            ich ciał na cmentarz podczas morderczych mrozów. Otrzymywaliśmy
            jedynie maleńkie racje węgla i jego namiastkę na opał i do gotowania
            posiłków, dlatego też stale walczyliśmy o zachowanie ciepła, do tego
            stopnia, że byliśmy zmuszeni spać w ubraniach, które nosiliśmy w dzień.
            Potem jednak przyszedł mi do głowy pomysł. Podczas pierwszego roku
            w getcie, kiedy spędzaliśmy czas w szkole na Marysinie, zauważyłem
            w okolicy sporo starych, niezamieszkanych i niszczejących drewnianych
            domów. Pomyślałem, że moglibyśmy pozyskać trochę drewna z tych
            porzuconych budynków.
               Razem z Leonem opracowaliśmy sposób budowania drewnianych
            palet z czterema uchwytami, czegoś w rodzaju platform, na których dla
            niepoznaki kładliśmy kilka starych puszek z farbą, na wypadek gdyby
            ktoś nas obserwował. Budowanie palet jedynie po to, aby ukraść trochę
            drewna, nie było łatwe, choć mieliśmy dostęp do młotka i gwoździ. Leon
            i ja wiedzieliśmy, że jeśli nam się uda, będziemy mogli w nierzucający
            się w oczy sposób przynieść do domu tak bardzo potrzebny nam opał,
            przechodząc bezpiecznie obok niemieckich i żydowskich strażników,
            sądzących, iż niesiemy materiały do malowania potrzebne nam w pracy.


                                                                          73
   68   69   70   71   72   73   74   75   76   77   78