Page 70 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 70

o codziennych problemach życia w getcie, choć była to tylko chwilowa
          odmiana.
             Szczęśliwie Leon i ja zostaliśmy przydzieleni do pracy w fabryce wyro-
                                               43
          bów skórzanych, Leder und Sattler Resort . Równie szczęśliwie złożyło
                                          44
          się, iż kierował nią dyrektor Podlaski , ojciec mojego przyjaciela i kolegi
                                               45
          z klasy z Gimnazjum Żydowskiego w Łodzi . Miałem więc pewną protek-
          cję, lecz mimo to codzienne wymykanie się z pracy, aby pracować w polu,
          było rzeczą niebezpieczną. Leon i ja coraz bardziej docenialiśmy jednak
          znaczenie owego źródła dodatkowej żywności dla naszego przetrwania,
          dlatego nie mieliśmy wyboru i musieliśmy starać się być dosłownie
          w dwóch miejscach naraz.
             Nie należy jednak zakładać, że byliśmy odporni na głód, skoro moja
          rodzina miała dodatkowe źródło żywności. Brak odpowiedniego odży-
          wiania był szczególnie trudny do zniesienia dla Taty, który cierpiał na
          wrzody żołądka. Przed wojną Mama zawsze z wielką starannością przy-
          gotowywała dla niego specjalne posiłki, niezawierające przypraw ani
          innych składników powodujących ból żołądka. Kiedy tylko Tata zanie-
          dbał dietę, musiał brać lekarstwo – wodorowęglan sodu lub inny neu-
          tralizator kwasów, który wydawał się przynosić mu dużą ulgę. W getcie
          jednak niemożliwością było utrzymanie diety wymaganej dla uniknięcia
          następstw tej choroby. Nieodpowiednie jedzenie doprowadziło wkrótce
          do częstszych niż zwykle ataków bólu.
             Pomimo to Tata nigdy się nie uskarżał, choć wiedział, że jego sytu-
          acja jest rozpaczliwa. Zdradzał go jedynie wyraz twarzy. Krzywił się,
          a czasami nawet krzyczał i jęczał z bólu. Nie było dostępnych lekarstw
          ani na złagodzenie bólu, ani do prowadzenia terapii. Co jakiś czas, kiedy
          męka stawała się nie do zniesienia, Tata w desperacji ryzykował wizytę
          w gettowym szpitalu, choć wyposażenie było tam ograniczone, zaś
          lekarstw niewiele.
             13 listopada 1942 roku był zwykłym dniem pracy. Było już po zmierzchu,
          byłem wtedy w domu. Mama przygotowała kolację z tego, co mieliśmy



          43   Leder und Sattler Resort, czyli resort rymarsko-siodlarski albo skórzany.
          44   Józef Podlaski – przed wojną urzędnik firmy Ejtingon w Łodzi, od lipca 1943 r. kie-
            rownik Wydziału Skórzano-Rymarskiego.
          45   Rysiek Podlaski (ur. 1925) – był kolegą szkolnym Romana Kenta, jest często wspomi-
            nany w dzienniku Dawida Sierakowiaka.

          70
   65   66   67   68   69   70   71   72   73   74   75