Page 68 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 68

kwoty, aby wystąpili o działkę w swoim imieniu, po czym przekazali ją
          jemu. Jeszcze zanim Niemcy zaczęli stale zmniejszać nasze racje żyw-
          nościowe, Tata zdawał sobie sprawę z wagi tego przedsięwzięcia. Ogród,
          stanowiący w Podębiu niemal filozoficzny symbol życia, w getcie stał się
          kluczem do przetrwania. Dbając starannie o uprawy, posiedliśmy źródło
          żywności, które ratowało nasze szybko topniejące finanse.
             Po wyznaczeniu działek rozpoczęła się prawdziwa praca. Ziemia nigdy
          wcześniej nie była uprawiana i wydawało się, że składa się w większości
          z kamieni, należało więc najpierw ją oczyścić i przygotować do siewu.
          Było to wyczerpujące zadanie. Nie mieliśmy odpowiednich narzędzi
          z wyjątkiem łopat i dlatego musieliśmy robić wszystko ręcznie. Leon,
          wówczas trzynastoletni, i ja pracowaliśmy na działce od świtu do zmierz-
          chu. Żmudna praca przypomniała nam o biblijnym wersecie: „W pocie
          więc oblicza twego zdobywać będziesz pożywienie”. Oczyszczanie gleby
          zajęło nam kilka tygodni.
             Kiedy przekopaliśmy i zagrabiliśmy ziemię za pomocą wszystkiego,
          co udało nam się znaleźć, posialiśmy kapustę, sałatę, marchew, buraki,
          ogórki i rzodkiewki, ponieważ takie nasiona były dostępne. Chcieliśmy
          posadzić ziemniaki, ale do tego potrzeba bulw, a sadzenie tego, co można
          zjeść, było luksusem, na który nikogo nie było stać. Jak można posadzić
          ziemniak i czekać całe miesiące, aż wyrośnie, cierpiąc w międzyczasie
          głód?
             Tata, rzecz jasna, znalazł rozwiązanie. Mieliśmy wziąć kilka ziem-
          niaków przeznaczonych do spożycia, kiedy nadejdzie czas sadzenia.
          Wybieraliśmy te z największą liczbą oczek, ponieważ z każdego oczka
          wyrastała łodyżka i w ten sposób  mogliśmy uzyskać dziesięć do piętna-
          stu sadzonek z jednego ziemniaka. A z każdej sadzonki wyrastał krzew
          ziemniaczany.
             Kiedy wszystko zostało zasiane, musieliśmy nawadniać nasze uprawy.
          Stanowiło to problem, gdyż jedynym źródłem wody była położona w pew-
          nej odległości studnia. Nie mając wyboru i robiąc jak najlepszy użytek
          z tego, co mieliśmy, nosiliśmy wiadra z wodą tam i z powrotem, aby
          podlać nasze rośliny.
             Czas mijał, a Leon i ja niecierpliwie wyglądaliśmy przebijających
          się na powierzchnię ziemi maleńkich, bladozielonych listków. Kiedy
          zaczęły się pojawiać, zrozumieliśmy, że osiągnęliśmy cel. Nasionka
          i oczka ziemniaczane, posadzone zaledwie kilka tygodni wcześniej,


          68
   63   64   65   66   67   68   69   70   71   72   73