Page 60 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 60

napotykaliśmy nowe formy poniżenia i degradacji, pogłębiające naszą
          rozpacz.
             Po początkowym szoku wywołanym przystosowywaniem się do
          życia w getcie Tata podjął ważną decyzję. Ponieważ sądził, iż wojna
          nie potrwa długo, a także dlatego, że nadal przywiązywał ogromną
          wagę do edukacji, nalegał, aby cała nasza czwórka kontynuowała
          naukę. Nie chciał także, abyśmy spędzali całe dnie na próżniactwie.
          Wynajął więc nauczyciela i nadal uczyliśmy się prywatnie, choć nie
          tak intensywnie jak przed wojną. Nasza nauczycielka pracowała daw-
          niej w Gimnazjum Żydowskim i, podobnie jak wiele osób w getcie, nie
          miała źródła utrzymania. Tatcie udało się przemycić do getta trochę
          pieniędzy, mógł więc jej płacić. Uczyła nas przedmiotów świeckich,
          takich jak matematyka i historia Polski, lecz nie uczyliśmy się już
          hebrajskiego.
             Dopóki mieliśmy pieniądze, byliśmy w lepszej sytuacji niż inni. Mogli-
          śmy kupować na czarnym rynku żywność szmuglowaną do getta lub
          ukradzioną z magazynów.
             Mieliśmy szczęście również dlatego, że trzej dawni pracownicy
          ojca  –  ci  sami  Niemcy,  z  którymi  świętował  wkroczenie  oddzia-
          łów we wrześniu 1939 roku – przynosili nam jedzenie do getta. Byli
          teraz  wysoko  postawieni  w  miejscowej  organizacji  niemieckiej
          i odwiedzali ojca w naszym mieszkanku. Kiedy tylko pojawiali się na
          Spacerowej, inni Żydzi pierzchali w popłochu, zaś uliczka pustoszała.
          Nie mieli pojęcia, że ci ludzie narażali własne życie; gdyby złapano
          ich w getcie na kontaktach z nami i przemycaniu jedzenia, zosta-
          liby surowo ukarani i oskarżeni o Rassenschande, hańbienie rasy
          niemieckiej.
             Mama żyła w ciągłym strachu z powodu dyskusji politycznych, jakie
          ojciec prowadził z owymi Niemcami. Była szczególnie przerażona, kiedy
          Tata wykonywał swój słynny do dziś, ulubiony gest: wielokrotnie ude-
          rzając palcem w otwartą dłoń, mówił Niemcom, że wyrosną mu tam
          włosy, jeśli Hitler wygra wojnę. Niemcy przechodzili nad tym do porządku
          dziennego, co odbierałem jako oznakę ich szacunku i podziwu dla mojego
          ojca. Ci trzej mężczyźni byli gotowi ryzykować ukaraniem i niesławą,
          aby pomóc swojemu dawnemu żydowskiemu szefowi. Jeszcze bardziej
          niesamowity był fakt, iż przemycali oni Tatę na drugą stronę, do niemiec-
          kiej firmy specjalizującej się w farbowaniu tkanin. Ojciec przez wiele lat


          60
   55   56   57   58   59   60   61   62   63   64   65