Page 213 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 213

Sędzia arbitrażowy w krótkim czasie zorientował się, że zarząd Dreyfusa
            nie mówi prawdy. Przedstawiano mnie jako finansowego geniusza, którym
            zdecydowanie nie byłem; nie ulegało wątpliwości, że ktoś z Dreyfusa musiał
            „pomagać” mi w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
                Stałem na stanowisku, iż Dreyfus skusił mnie, udzielił porady, a później
            zadziałał wbrew interesom swojego klienta. Firma w sposób oczywisty była
            zaangażowana w każdą transakcję od A do Z. Nie było sensu zaprzeczać.
            Twierdzenie, że firma jedynie składała zamówienia zgodne z żądaniem
            klienta, nie zapewniając doradztwa finansowego, byłoby całkowitą bzdurą.
               Chciałem udowodnić, że Dreyfus rzeczywiście działał w charakterze
            mojego doradcy finansowego. Sędzia uśmiechnął się, kiedy powiedziałem:
            „Wysoki Sądzie, jeżeli coś wygląda jak kaczka, kwacze jak kaczka i chodzi
            jak kaczka, to jest kaczką. Dreyfus kupuje i sprzedaje. Jest także doradcą
            finansowym. Dlatego jest kaczką”.
               Obaliłem wszystkie twierdzenia Dreyfusa i wykazałem, że postąpili
            dokładnie odwrotnie, niż twierdzili w sądzie. Ustaliłem, że otrzymane
            przeze mnie materiały reklamowe były niezamawiane, że rozmawiałem
            z ich przedstawicielem, oraz że ów przedstawiciel nabył na moje konto
            wybrane przez firmę papiery wartościowe.
               Po zakończeniu przesłuchań arbitrażowych z niepokojem oczekiwa-
            łem na ostateczną decyzję. W swoim wystąpieniu końcowym poprosiłem
            o rekompensatę kosztów i odszkodowanie karne. Pani Brown gwałtownie
            sprzeciwiała się odszkodowaniu karnemu, lecz ja byłem uparty. Udowod-
            niłem swoje racje i chciałem otrzymać odszkodowanie, niezależnie od
            obiekcji pani Brown.
               Wyrok został ogłoszony 19 marca 1990 roku, a pierwszą osobą, do której
            zadzwoniłem, był mój serdeczny przyjaciel Paul Hodys. Radośnie oznaj-
            miłem mu, że wygrałem sprawę i otrzymałem rekompensatę na łączną
            kwotę 16 826 dolarów i 80 centów plus odsetki.
               – Roman – odrzekł Paul – zasługujesz na medal.
               Powiedziałem mu, żeby usiadł, bo jeszcze nie skończyłem, po czym
            rzuciłem bombę:
               – Paul, dostałem nie tylko rekompensatę. Przyznano mi jeszcze pięć-
            dziesiąt tysięcy dolarów odszkodowania.
               Nie mogłem zobaczyć, jak opada mu szczęka, ale na pewno tak się stało.
               – Powiedziałeś: odszkodowanie?
               – Tak, to właśnie powiedziałem.


                                                                         213
   208   209   210   211   212   213   214   215   216   217   218