Page 212 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 212
wyprowadzony w pole. Kiedy o tym mówiłem, twarze prawników poczer-
wieniały. Zauważyłem również wyraz twarzy arbitra – z trudem powstrzy-
mywał szeroki uśmiech. Prawnicy nigdy więcej nie wspomnieli o moim
doświadczeniu w finansach.
Nadal jednak usiłowali mnie zastraszyć. W pewnym momencie pani
Brown, zadając mi serię pytań, podniosła głos. Spojrzałem jej prosto w oczy
i odrzekłem cicho, spokojnie, ale stanowczo: „Pani Brown, proszę nigdy
więcej nie podnosić na mnie głosu!”.
Spojrzała pytająco na sędziego, który zwróciwszy się do mnie, wyjaśnił,
iż niektórzy prawnicy stosują taką technikę podczas przesłuchiwania
świadków. Odpowiedziałem na to: „Wysoki Sądzie, nie wiem, jak inni praw-
nicy prowadzą przesłuchania, lecz słyszę, że pani Brown podnosi na mnie
głos” – wskazałem na nią. „Nie ma prawa tego robić. Takie prawo mieli
moi rodzice i moi nauczyciele. Ona jednak nie zasłużyła sobie na to prawo.
Jeśli o mnie chodzi, to nie ja jestem tu przestępcą, tylko jej klient. Pani
Brown może mnie pytać, o co zechce, ale musi się to odbywać w sposób
cywilizowany. Nie pozwolę, aby podnosiła na mnie głos”.
Myślę, że był to przełomowy moment procesu. Adwokaci Dreyfusa byli
w szoku. Ich prawnicze wywody zostały zdyskredytowane przez laika i skie-
rowane na tory praktyczne. To doświadczenie nauczyło mnie, że można
wpaść w pułapkę adwokackiego języka i kruczków prawnych, w sytuacji
gdy potrzebny jest po prostu zwyczajny zdrowy rozsądek.
Dreyfus usiłował przekonać mnie i rozjemcę, że ich wielomilionowe
kampanie reklamowe i ulotki wysyłane bezpośrednio do klientów wraz
z zawartymi w nich zastrzeżeniami są opracowywane przez podwładnych
działających w próżni, bez konsultacji z kadrą zarządzającą czy działem
prawnym. Wiedziałem doskonale z własnego doświadczenia z dużymi
domami wysyłkowymi, że nie można opracować i wydrukować materia-
łów reklamowych za miliony dolarów bez uprzedniego uzgodnienia ich
z prawnikami i zarządem firmy. Po prostu zbyt dużo rzeczy mogłoby pójść
źle i trzeba mieć pewność, że reklamy są prawdziwe, inaczej ponosiłoby
się odpowiedzialność wobec klientów.
Aby udowodnić swoje racje, poprosiłem panią Brown o wezwanie
w charakterze świadka pana DiMartino, prezesa Dreyfusa, a także innych
menedżerów firmy. Odmówiła, ponieważ musieliby wówczas udowod-
nić, że nie mieli nic wspólnego z reklamami, a było oczywiste, że to
nieprawda.
212