Page 21 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 21

zazwyczaj wolno mi było to robić jedynie pod nadzorem. Jednak któ-
            regoś dnia uznałem, że mam już dość nadzoru i jestem wystarczająco
            doświadczony, więc ukradkiem włączyłem maszynę sam. Wykonałem
            świetną robotę: udało mi się połamać w niej wszystkie igły, co do jed-
            nej – problem o wiele trudniejszy do rozwiązania dla mechaników niż
            wstawienie wybitej szyby... Zdołali naprawić szkodę, zanim dowiedział
            się o niej Tata, inaczej ja i majster mielibyśmy za swoje! Można pomy-
            śleć, że wyciągnąłem wnioski z tej lekcji – ale na jak długo? Już wkrótce
            wpakowałem się w kolejne kłopoty.
               Ojciec nie miał w Łodzi rodzeństwa, ale w mieszkaniu piętro niżej
            mieszkała jego sędziwa, niedołężna matka. Była przykuta do łóżka,
            dlatego codziennie ją odwiedzaliśmy. W niczym nie przypominała babć
            z XXI wieku i zmarła na długo przed wybuchem wojny. Leonowi i mnie
            nie pozwolono uczestniczyć w jej pogrzebie, gdyż byliśmy na to za mali.
               Rodzeństwo Mamy – dwóch braci i dwie siostry – mieszkało w Łodzi
            wraz z rodzinami. Najstarsza siostra Klara i jej mąż Anatol mieli aptekę,
            zupełnie inną niż dzisiejsze. Było to cudowne miejsce. Uwielbiałem ich
            odwiedzać w weekendy czy święta z powodu unoszących się w sklepie
            niezwykłych, przyjemnych zapachów, a także dlatego, że wolno mi było
            bawić się setkami buteleczek z lekarstwami i ziołami ustawionymi na
            półkach.
               Syn cioci Klary, Izio, studiował medycynę za granicą, ponieważ limity
            przyjęć żydowskich studentów na polskie uczelnie były wyczerpane. Jej
            córka Dasza, rozwódka, mieszkała w Warszawie. Nie widywaliśmy ich
            zbyt często. W owych czasach nie mówiło się o takich sprawach jak roz-
            wody, a jeżeli już, to ściszonym głosem, aby dzieci nie słyszały. Dlatego
            nigdy nie dowiedzieliśmy się zbyt wiele o Daszy.
               W każdej rodzinie jest ktoś, kto wyróżnia się spośród innych. W naszej
            rodzinie była to ciocia Klara. Była najbardziej religijną krewną Mamy;
            w piątek po zachodzie słońca w jej domu ustawała wszelka praca i obcho-
            dzono szabat zgodnie ze wszystkimi regułami, o ile Anatol nie musiał
            wyjść do pacjenta.
               Ciocia Klara miała jednak pewną słabość, która powodowała istotny
            konflikt interesów. Uwielbiała grać w karty. Biedna ciocia co tydzień
            musiała zmagać się z dylematem. Piątkowy wieczór, zapowiadający
            odpoczynek po długim tygodniu pracy, był idealną porą na grę w karty.
            Ale jak można grać w karty w szabat, skoro jest to wyraźnie zabronione?


                                                                          21
   16   17   18   19   20   21   22   23   24   25   26