Page 136 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 136

Rozdział czternasty
          Nareszcie razem






          Ach... być znowu razem... lecz za jaką cenę?







          Naszą podróż od miasta do miasta rozpoczęliśmy od Cham i Ratyzbony
          w strefie amerykańskiej, po czym powoli przesuwaliśmy się w stronę strefy
          brytyjskiej. Podróżowanie nie było proste. Musieliśmy improwizować, to
          zaś oznaczało autostop i korzystanie z transportu publicznego. Jednak
          przemieszczanie się bez odpowiednich dokumentów było poważnym
          problemem i mogło zakończyć się w areszcie.
             Ze wszystkich środków transportu najbardziej przerażały mnie pociągi.
          Mój mózg nadal wzdragał się przed wejściem do któregokolwiek. Pociągi
          były zawsze zatłoczone, a ja bałem się o bezpieczeństwo Leona Lekko-
          myślnego, który często stawał na łączeniu wagonów. Ponieważ byliśmy
          zawsze bardzo zmęczeni, szczególnie podczas podróży nocą, obawiałem
          się, że brat zaśnie, spadnie z łącznika i wpadnie pod koła pociągu.
             Taki sposób podróżowania nie wymagał dużych pieniędzy, lecz przy-
          gotowywaliśmy pewną kwotę na każdy wyjazd. Papierosy były jeszcze
          ważniejsze niż pieniądze, skupialiśmy się więc na ich zdobyciu – za paczkę
          papierosów można było dojechać prawie wszędzie.
             Nie znalazłszy nic w strefie amerykańskiej, ja, Leon i dwaj przyjaciele,
          Jack i Joe – nasi towarzysze z „patrolu drogowego” – wyruszyliśmy w końcu
          do strefy brytyjskiej. Kierowaliśmy się do Bergen-Belsen, byłego obozu
          koncentracyjnego, obecnie największego obozu dipisów w Europie, położo-
          nego niedaleko od Hanoweru, w pobliżu krańcowej stacji kolejowej w Celle.
          Przebywała tam najliczniejsza grupa ocalałych Żydów ze wszystkich obozów
          dipisów w Niemczech.
             W końcu odnieśliśmy pewien sukces. Odnaleźliśmy koleżanki naszych
          sióstr sprzed wojny, które powiedziały nam, że obie przeżyły, ale Dasza jest


          136
   131   132   133   134   135   136   137   138   139   140   141