Page 135 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 135

Kiedy zacząłem stopniowo przyzwyczajać się do cudu wolności, wie-
            działem, że następną rzeczą do zrobienia jest odszukanie reszty rodziny.
            Szczegółowo omówiłem sprawę z bratem i przyjaciółmi. Wszyscy mieliśmy
            te same priorytety i musieliśmy się zastanowić, jak rozpocząć poszukiwania.
            Zrobiliśmy burzę mózgów, usiłując znaleźć skuteczny sposób wykonania
            zadania.
               Ostatecznie Leon i ja zaczęliśmy jeździć do innych wsi i miasteczek, aby
            zasięgnąć języka. Kiedy tylko spotykaliśmy w drodze ocalałych Żydów, pyta-
            liśmy ich, czy widzieli albo znają kogoś, kto mógłby wiedzieć coś o naszej
            matce i siostrach. Odpowiedzi były zawsze przeczące.
                                                                           70
               W owym czasie ocalali przeprowadzali się do obozów dla dipisów
            lub do prywatnych domów zarekwirowanych Niemcom. Niektóre z tych
            obozów, takie jak Bergen-Belsen albo Landsburg, były całkiem spore. Dla
            mnie i Leona myśl o ponownym zamieszkaniu w obozie, nawet jeśli był
            prowadzony przez aliantów, była nie do zniesienia i nie do zaakceptowania.
            Wybraliśmy mieszkanie w prywatnym domu. Odzyskawszy siły fizyczne
            i duchowe, zapuszczaliśmy się coraz dalej w poszukiwaniu rodziny.
               Nie była to prosta sprawa. Nie istniała centralna baza danych umoż-
            liwiająca zdobycie informacji o tych, którzy przeżyli. Nie było miejsca,
            gdzie można byłoby dowiedzieć się, dokąd kto został wysłany. Nie było do
            dyspozycji telefonów ani książek telefonicznych. Nie było faksów, telegrafu
            ani oczywiście internetu czy e-maili. Szybko stało się jasne, że jedynym
            sposobem odnalezienia naszych bliskich jest podróż do wszystkich miejsc,
            gdzie ocalali utworzyli niewielkie społeczności i sporządzili listy nazwisk
            osób zaginionych, aby zarejestrować naszą matkę i siostry. Istniała również
            możliwość, iż odnajdziemy je w Łodzi, ponieważ powrót w miejsce, gdzie
            po raz ostatni byliśmy razem, wydawał się logiczny.











            70   Dipis – od angielskich słów displaced persons: osoby przemieszczone (w skrócie DPs);
               tak alianci określali osoby, które w „wyniku wojny znalazły się poza swoim państwem
               i chcą albo wrócić do kraju, albo znaleźć nową ojczyznę”. To dla nich powstała sieć
               obozów przejściowych, w których pod koniec 1945 roku przebywało ponad 7 mln osób.
   130   131   132   133   134   135   136   137   138   139   140