Page 133 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 133
Flossenbürgu. Zawsze byli ciekawi, kogo tego dnia złapaliśmy. Nadchodziła
ich kolej żartować sobie i śmiać się z niemieckich bestii, które tak bardzo
uprzykrzały im życie. Henryk Bajgelman, który dobrze mówił w jidysz i był
bardzo dowcipny, bezlitośnie się z nimi drażnił. Było to szalone i bardzo,
bardzo zabawne.
Mordercy potulnie siedzieli na skraju drogi, wydani na nasze pośmie-
wisko. W ich oczach widać było strach przed karą. Poza paroma ciosami
jedyne, co robiliśmy, to wyśmiewaliśmy się z nich. Rzadko używaliśmy
sznurów czy łańcuchów do krępowania ich; po prostu siedzieli tak, zhań-
bieni i pokonani.
Z upływem miesięcy nasze stosunki z amerykańskimi żołnierzami
stawały się coraz bardziej przyjazne. Dowiedziałem się, że należeli oni do
oddziałów, które wyzwoliły wiele obozów koncentracyjnych. Na własne
oczy widzieli potworności stanowiące niezbity dowód tego, co zrobili
nam Niemcy. Obrazy więźniów z okresu wyzwolenia na zawsze zapadły
im w pamięć. Nie przeżyli tego, co my, ale widzieli skutki. Doskonale rozu-
mieli niemożliwe do wyobrażenia, nieludzkie traktowanie, które zmuszeni
byliśmy znosić przez lata.
Z powodu tego, co widzieli, kiedy zaczęli znajdować obozy, rozumieli, iż
sami naziści nie mogliby tego przeprowadzić. Rozumieli, że to, co zastali
w obozach rozrzuconych po całej Europie, dokonało się przy chętnej i umie-
jętnej pomocy narodu niemieckiego pod przywództwem nazistów.
Należało w ogóle obciążyć odpowiedzialnością całą ludność niemiecką.
Obywatele posiadali konkretną wiedzę i wizualne dowody działań ich
demokratycznie wybranego totalitarnego rządu i wielkiego biznesu, który
go wspierał. Miliony Niemców bezpośrednio i pośrednio brały udział w nie-
ludzkich aktach mających miejsce na europejskiej ziemi.
Druga zmiana amerykańskich oddziałów, przysłana później w charak-
terze sił okupacyjnych, nie była naocznymi świadkami owej rzezi i w rezul-
tacie stała się główną przeszkodą w otrzymaniu odpowiedniej pomocy dla
żydowskich dipisów. W międzyczasie Niemcy zaczęli odzyskiwać pewność
siebie.
Nadal było mi trudno w pełni pojąć i docenić świeżo otrzymaną wolność.
Przez sześć lat byłem poddany ścisłym zasadom i regulaminom. Przez
cały ten czas martwiłem się o to, jak uniknąć kary, jak nie dać się złapać
Niemcom w getcie, bałem się o swoje życie w obozach koncentracyjnych.
Niemcy osiągnęli swoje zamierzenia, łamiąc powoli nasze charaktery.
133