Page 108 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 108
Leon i ja w gruncie rzeczy wiedliśmy życie pod kloszem, nawet w getcie.
Tam jednak mieliśmy przynajmniej wsparcie ze strony innych członków
rodziny, odrobinę prywatności i komfort w postaci czystego miejsca do
mycia i załatwiania się. Można było czytać książki; zawsze znalazło się
coś, co odwracało uwagę od niedoli wokoło. I do samego końca mieliśmy
w getcie coś, czego nigdy nie było w Auschwitz: muzykę śmiechu dzieci.
Jedyny śmiech, jaki słyszało się w Auschwitz, był ostry, okrutny i zimny
jak lód.
Przez cztery lata w łódzkim getcie codziennie byliśmy świadkami
strasznych i brutalnych scen, podobnych do tych, które widzieliśmy
teraz w obozie. Jednak życie w getcie było niczym w porównaniu z okru-
cieństwem, którego doświadczaliśmy w „fabryce dymu”.
Jestem przekonany, że Niemcy świadomie dodali nudę do swojego
arsenału. Nie było tu etyki „Arbeit macht frei”. Przez cały dzień nie
robiliśmy nic poza słuchaniem, wąchaniem i wchłanianiem złowiesz-
czej atmosfery, popadając jednocześnie w katatonię lub rozmyślając
o nieuchronnej śmierci.
Zrozumiałem to wszystko, stojąc za barakiem i wpatrując się
w zakrwawioną dłoń. Wiedziałem, że Leon i ja nie możemy dłużej zostać
w Auschwitz. Świadomi, iż nastolatkowie mieli niewielkie szanse prze-
życia, usiłowaliśmy sprawiać wrażenie starszych niż w rzeczywistości,
aby nie wysłali nas przez komin, ale im dłużej przebywaliśmy w tym
miejscu, tym bardziej malały nasze szanse. Moje olśnienie stanowiło
punkt zwrotny w naszym życiu. Musieliśmy zacząć działać i wziąć los
we własne ręce, inaczej nigdy nie wyszlibyśmy żywi z tego koszmaru.
Przedyskutowałem swój pomysł z Leonem – zgodził się. Postanowili-
śmy, że najszybciej jak się da dołączymy do komanda roboczego i spróbu-
jemy wyjechać do pracy. Nie wiedzieliśmy, dokąd mielibyśmy pojechać
ani co by się mogło stać, co było wówczas regułą, lecz nic nie mogło być
gorsze od naszej obecnej sytuacji. Przynajmniej mieliśmy jakieś zajęcie
i udawaliśmy, że przejmujemy kontrolę nad własnym losem. Dzięki temu
czuliśmy się odrobinę lepiej.
Czy moje słowa były w stanie opisać dokładnie to, przez co przeszli-
śmy w Auschwitz-Birkenau? Nie. Słowa to słowa, a ból to ból, więc jest
praktycznie niemożliwością opisać mękę, brutalność i bestialstwo, które
czyhały na nas w każdej chwili. To, co działo się w gettach i obozach,
jest niewyobrażalne, przekracza najdziksze ludzkie wyobrażenia. Dla
108