Page 104 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 104

czym atakowali tych, którzy ośmielili się pomagać. „Niech to będzie dla
          was lekcja”, wrzeszczeli.
             Choć to Niemcy rządzili, tak naprawdę nie obchodziło ich, co robią
          kapo, pod warunkiem, że nie było niezgodności w liczbie więźniów. Jeśli
          liczba się nie zgadzała, musieliśmy stać w nocy lub przez cały dzień,
          dopóki problem nie został rozwiązany. W końcu do „księgowych” dotarło,
          że muszą dodać do wyniku także osoby zmarłe i liczby zaczęły się zga-
          dzać, a apele zajmowały mniej czasu.
             Nie wiem, po jakim czasie dowiedziałem się, że barak, w którym
          mieszkaliśmy, należał kiedyś do obozu dla Romów (Cyganów) i że wszyscy
                                                         64
          ci Romowie zostali wcześniej „wysłani” przez komin . Wedle pogłosek
          istniały dla nas dwa wyjścia: mogliśmy zostać wysłani bezpośrednio
          do komór gazowych i krematoriów, lub też – ze względu na młody wiek
          i stosunkowo dobry stan zdrowia – użyci jako niewolnicza siła robocza
          w zespole obozowym Auschwitz-Birkenau i obozach satelickich.
             Nie zostaliśmy jeszcze wytatuowani i to nas przerażało. Nie mieliśmy
          pojęcia, co nas czeka bez tych numerów. Później ktoś nam powiedział, że
          nie wytatuowano nas, ponieważ po likwidacji łódzkiego getta przybyło
          tylu nowych więźniów, że personel obozowy był zawalony pracą i nie
          było czasu nas ponumerować.
             Kiedy zacząłem się przyzwyczajać do nowych warunków życia, zro-
          zumiałem, iż służyliśmy teraz instytucji zorganizowanego bezhołowia.
          Więźniowie torturowani przez kapo, blokowych czy niemieckich oficerów
          byli wybierani bez żadnego konkretnego klucza. Zauważyłem też coś
          innego. Jeśli ktoś otrzymał solidne baty, czas jego pobytu na Ziemi był
          poważnie ograniczony.
             Jedną z ulubionych komend wydawanych przez kapo i blokowych
          było zwykłe „fünf und zwanzig” („dwadzieścia pięć”). Oznaczało to,
          że wybraną ofiarę zginano wpół, aby jej ręce zwisały przy stopach –
          czasami używano do tego celu specjalnie skonstruowanej platformy
          eksponującej plecy – i wymierzano z całej siły dwadzieścia pięć uderzeń
          kańczugiem. Jeżeli oprawca uznał, iż więzień nie doznał wystarczającej
          męki, zarządzał kolejne „fünf und zwanzig”. Im głośniej krzyczała ofiara,



          64   Zigeunerlager (obóz cygański) w Birkenau istniał od lutego 1943 do 2 sierpnia 1944 roku.
            W tym dniu około 4300 osób – dzieci, kobiety i mężczyzn – zamordowano w komorach
            gazowych. Przez obóz cygański przeszło ok. 23 tys. Romów i Sintich z całej Europy.

          104
   99   100   101   102   103   104   105   106   107   108   109