Page 112 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 112
musiałem bardzo uważać, aby nie paść ofiarą pokusy. Praca w kuchni
stanowiła poważne wyzwanie dla człowieka, który miał głodującego brata.
W kuchni pracowała jedynie garstka ludzi; przy każdym wejściu i wyjściu
byliśmy skrupulatnie przeszukiwani. Jeżeli zamierzałem zwinąć trochę
jedzenia, musiałem działać bardzo przemyślnie. Zakładałem, że strażnicy
kuchni wiedzą z grubsza, ile żywności znajduje się w magazynie i natych-
miast zauważyliby zniknięcie większej ilości. Zorientowałem się także, iż
jeśli ukradnę za każdym razem po trochu, Leon i ja lepiej na tym wyjdziemy.
Wykombinowałem kawałek sznurka i obwiązałem nim nogawki kaleso-
nów przy kostkach. Wrzucałem do nogawki marchewkę albo ziemniaka,
upewniając się przy tym, że z zewnątrz nic nie widać i spodnie wyglądają
normalnie, aby warzywa pozostały niezauważone. Ta metoda zadziałała
bezbłędnie. Czasami miałem okazję przemycić trochę więcej jedzenia;
wówczas obwiązywałem sznurkiem kostkę, wrzucałem dwie-trzy mar-
chewki albo ziemniaki, potem zawiązywałem nogawkę wyżej drugim
sznurkiem i dokładałem jeszcze kilka warzyw. Drugi sznurek zapobiegał
opadaniu dodatkowej porcji warzyw do kostek, żeby kalesony za mocno
się nie wybrzuszały.
Pewnego dnia nowy pracownik przydzielony do kuchni zauważył, co
robię i zaczął mnie naśladować. Wpadł jednak w pułapkę głodu i napełnił
nogawki tak bardzo, że strażnicy musieliby być ślepi, aby nie zauważyć jego
wypchanych spodni. Zobaczywszy to, bardzo się zdenerwowałem, myśląc
o poważnych konsekwencjach, które poniesiemy wszyscy, jeśli go złapią.
Poprosiłem go, aby wziął ze sobą mniej jedzenia, żeby nie ryzykować życia
innych. „Te warzywa nie są twoje, nie mieszaj się w moje sprawy” – odparł
krótko.
Przez cały czas wpychał przy tym warzywa do nogawek. Było jasne, że
odebrało mu rozum. W rezultacie ja sam pozostałem czysty: kiedy zmiana
się skończyła, nie miałem przy sobie nawet obierki od ziemniaka. I oczy-
wiście tego dnia rozegrał się najgorszy scenariusz. Niemcy wyjęli warzywa
z jego ubrania, pobili go tak, że nie mógł wstać i zastrzelili na miejscu za
kradzież.
Niestety, długotrwałe niedożywienie w połączeniu z brutalną codzien-
nością były z pewnością przyczyną zaburzonej oceny rzeczywistości u tego
biedaka, który zapłacił za nią życiem. Pozostali również zostali surowo
ukarani. Od tego dnia przemycenie czegokolwiek na zewnątrz kuchni stało
się nieosiągalne i nie mogliśmy już dłużej uzupełniać naszej diety.
112