Page 101 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Roman Kent "Jedynym wyjściem była odwaga".
P. 101
Znajdowałem się na rampie, lecz moja dusza odłączyła się i uleciała
w bezpieczniejsze miejsce, gdzie nie mogłem jej znaleźć. Dzisiaj jestem
zdumiony, jak szybko stałem się obojętny wobec bezlitosnych, okrutnych
zachowań wokół mnie. Stałem się ślepy na widok dzieci wyrywanych
z ramion matek i głuchy na ich rozdzierające serce krzyki i płacz, a także
na wrzaski strażników i warczenie ich bestii.
Nie wiem, kiedy zorientowałem się, że w tym szaleństwie jest metoda:
ustawiano nas w kolejki. Nie miałem pojęcia, że Niemcy przygotowują
nas do włączenia w „proces produkcji” i wykonali już pierwszy krok,
czyli odczłowieczenie nas za pomocą psychicznego szoku. Sześćdziesiąt
lat później wystarczy, że zamknę oczy i pozwolę myślom wrócić do tam-
tych czasów, a pierwszym obrazem, jaki pojawia mi się przed oczami,
jest scena przy bramie, gdzie Niemcy obiecywali nam, że „Arbeit macht
frei”.
Tego dnia, podobnie jak wszyscy inni, którzy nie byli w stanie sobie
wyobrazić, co ich czeka, musiałem pogodzić się z faktem, iż moja matka
i siostry zostały mi odebrane, tak samo skutecznie jak owe niemowlęta
wyrywane matkom. Stało się to, gdy ustawiano nas w osobne kolejki dla
mężczyzn i kobiet. Trzymaliśmy się za ręce, ściśnięci razem, kiedy kapo
kazali nam się rozsunąć.
Kiedy nas rozdzielano, Mama szepnęła mnie i Leonowi, abyśmy dbali
o siebie nawzajem. Były to znaczące i prorocze ostatnie słowa – słowa,
które pomagały nam w naszej podróży przez infernalne obozy. Leon i ja
byliśmy w stanie przetrwać, trzymając się razem i uważając na siebie
nawzajem. Jednak wówczas jeszcze tego nie wiedzieliśmy. Nie zdawałem
sobie również sprawy, iż po raz ostatni widzę moją ukochaną Mamę.
Kierowanie kobiet i mężczyzn do osobnych łaźni, choćby w nie wiem
jak okrutny sposób, wydawało się rzeczą dość normalną i rozsądną.
Naiwnie zakładaliśmy, że pomimo tego, czego doświadczyliśmy na ram-
pie, po dezynfekcji i kąpieli będziemy znowu razem.
Poganiając nas, abyśmy nadal byli zdezorientowani, strażnicy zapę-
dzili nas jak bydło do strefy odkażania, gdzie zostaliśmy rozebrani
i odwszeni, a także zgolono nam głowy. „Kanadyjczycy” i Niemcy sorto-
wali wszystko, co pozostało z naszego poprzedniego życia, ostrzegając
nas, że jeśli znajdą jakąkolwiek kontrabandę wszytą w ubrania, zginiemy.
Aby podkreślić, o co im chodzi i przekonać nas do pozbycia się wszyst-
kiego, co mamy, szczególnie biżuterii, niemieccy strażnicy wskazali
101