Page 92 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 92

– Bo to jest śmieszne, jak można chodzić z miotłą w tyłku zamiast nogi?
             – Strać nogę, to będziesz wiedział. Tylko ciebie nam tu brakowało.
             Kolekcja jej przekleństw nie ma granic. Sytuacje takie powtarzają się jak
           tykanie wahadła zegara.
             Nie jestem pewien, że to, co teraz opowiem, jest prawdą, ale słyszałem to
           od Rachel:
             Chanę i Chaima pożenili wbrew ich woli. Na wsi u Chaima wybuchła
           zaraza. Nie pamiętam jej nazwy, bo była skomplikowana. Ale zaraza ta zdzie-
           siątkowała ludność żydowską. Zebrało się wtedy paru rabinów na naradę
           i postanowili: jeżeli pożeni się para, która z uwagi na cielesne wady nie ma
           żadnych szans, to tylko w tym wypadku zniknie zaraza . I wtedy przywieźli
                                                          19
           ze wsi Chaima, którego żadna dziewczyna nie chciała, bo nie tylko miał garb,
           ale był nędzarzem. Chanę przywieźli z innej wsi. Jej także żaden chłopak nie
           chciał, bo była wysoka ponad normę, płaska i zezowata.
             Zebrali się zaszczytni obywatele z obu wsi na cmentarzu nad grobem spra-
           wiedliwego rabina Gecla, część jego pamięci. Dusza rabina spoczywa w raju
           i udziela porad Panu Bogu w sprawie życia i śmierci Żydów. Przyprowadzili
           parę na cmentarz i tam im udzielili ślubu. I to naprawdę pomogło. Choroba
           znikła, jakby jej nigdy nie było. Cała gmina cieszyła się cudem, który się
           przydarzył. Mam swoje zdanie w tej sprawie: sądzę, że kiedy zaraza zobaczyła
           Chanę, uciekła co sił w nogach.
             Szczęście, że dwa albo trzy razy w tygodniu wybuchają sprzeczki i bójki.
           Każdy z garścią krowich kiszek w ręku wali nimi drugiego po głowie. Czasem
           mija tydzień bez bójek, ogarnia mnie wtedy nuda, czas wlecze się powoli, jak
           bezkształtne chmury na jesiennym niebie.
             Prawdziwe święto wnosi z sobą Szymszon. Szymszon Bekel jest wysoki,
           chudy i ma długą, końską twarz. Na prawym policzku ma dużą bliznę od noża,
           od ucha do ust. Zęby żółte, zżarte nikotyną. Oczy małe, czarne. Każde poru-
           szenie jego głowy powoduje śmieszne ruchy loków. Szymszon zna mnóstwo
           opowieści i tak jak w kinie jest w nich pełno rannych i trupów.
             – Wesołe jest nasze życie. Dobrze, że nie zostałem lekarzem. – Szymszon



           19   W XIX w. w niektórych społecznościach diaspory żydowskiej w Europie Środkowo-Wschod-
             niej znany był zwyczaj organizowania tzw. czarnego ślubu na cmentarzu, aby odgonić zarazę.
             Uroczystość odbywała się pod czarną chupą (baldachimem), odmawiano specjalną modlitwę,
             a potem odbywał się tradycyjny chasydzki taniec weselny. Przymusowy ślub łączył zwykle
     92      sieroty, osoby niepełnosprawne lub żebraków.
   87   88   89   90   91   92   93   94   95   96   97