Page 89 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 89

Rozdział V














             Mieszkanie Malki jest ciemne. Podłoga zrobiona z prawie zupełnie zgniłych
             desek. Obok okna wisi złamane lustro, pod nim ślubne zdjęcie Malki z mężem
             Gerszonem Olbrzymem. Na zdjęciu pozostały tylko buty, dolna część sukni
             i prawa strona głowy Malki. Drugą część głowy zjadły robaki. Z podobizny
             męża zachowało się jedynie palto, duże guziki i futrzana czapka.
                Większość pokoju zajmuje duży stół. W dzień służy on Garbatemu Cha-
             imowi do pracy, w nocy sypiam pod nim na desce. Razem ze mną śpi też
             młodsza córka, którą nazywają „Cholera”. Tak naprawdę to nazywa się Bajla,
             ale z powodu jej nieznośnego charakteru wszyscy nazywają ją „Cholera”.
                W ogóle u Malki każdy ma przezwisko. I nie wolno się pomylić. Za jedną
             pomyłkę porządnie oberwałem po pysku. Tylko Malka zna prawdziwe imiona,
             a może i ona zapomniała. Wszyscy mają bardzo śmieszne przezwiska, można
             umrzeć ze śmiechu. Zaczniemy od najstarszej córki. Nazywają ją „Kozak”, bo
             nosi wysokie buty. Następną z kolei nazwali „Kloc”. Myślę, że to imię bardzo
             do niej pasuje. Ona po prostu potrafi stać w jednym miejscu tak długo, aż jej
             się nie popchnie. A potem jest „Cyc”, bo ma duże piersi. Mnie na przykład
             nazywają „ruski Awrum Lajb” albo „bękart Rusek”, bo pochodzę z Rosji.
             Mamę moją nazywają „Cypka Litwaczka”, bo mówi w jidysz z litewskim ak-
             centem. Jest jeszcze „Worek”, bo wszystko wisi na niej jak szmata. A naprawdę
             nazywa się Rachel. Ma adoratora, czeladnika krawieckiego, który pracuje
             u krawca Nisima. Jeszcze trochę, to się pobiorą, a my się jej pozbędziemy.
             Żona Garbatego Chaima twierdzi, że będzie z nich szczęśliwe małżeństwo,
             bo krawiec ze szmatą idą w parze.
                Ze wszystkich córek kocham tylko jedną, tę najstarszą, Lubę. Jako jedyna
             nie ma przezwiska. Niezwykle rzadko jest w domu. Zdarza się, że nie ma jej
             parę dni, bo ona utrzymuje się sama, a nawet częściowo pomaga rodzinie.
             Luba jak gdyby nie należała do rodziny. W całym jej zachowaniu kryje się   89
   84   85   86   87   88   89   90   91   92   93   94