Page 242 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 242
– Awrumie Lajb, my się tobą zajmiemy, ojca prawie nie ma w domu, a moja
matka bardzo cię polubiła. To dobra kobiecina, nie zabraknie ci niczego.
Nie bądź uparty, chodź do nas. Awrum zapewne niedługo wyjedzie, zosta-
niesz samotny, Szymszon umarł, Maks wyjechał, nie wiadomo, kiedy wróci.
On nie pojechał się modlić. On może wpaść na parę lat. O ile mi wiadomo,
bierze udział w niebezpiecznej robocie. Istnieje ewentualność, że go nigdy
więcej w życiu nie zobaczysz. A jeśli idzie o Awruma, to przecież my w ogóle
nie wiemy, kim on jest, może był kiedyś złodziejem, może mordercą, fałszerzem.
To, że się stale modli, nic jeszcze nie znaczy. Sam opowiadałeś mi o Aharonie
i Fajdze, stale się modlili, mówili o Bogu, a co się okazało? Szubrawcy!
Głowa moja była zaspana. Słowa płynęły do mnie powolutku, niewyraźnie.
A jednak była jakaś cząsteczka, która wiedziała, że to kłamstwo, ale była tak
mała, że z trudnością ją słyszałem.
– Mówisz, że Awrum jest święty, chodź, wypróbujemy go!
– Jak?
– Zdaj się na mnie!
Godel długo jeszcze siedział koło mnie. Słowa jego spływały do mego
wnętrza, aż zatraciłem poczucie rzeczywistości. Nagle usłyszeliśmy zbliżające
się kroki.
– Cicho, wydaje mi się, że on nadchodzi, chodź, schowamy się.
Od bramy podwórza zbliżała się do nas postać Awruma. Miał małą paczkę
pod pachą. Chciałem podbiec do niego, powiedzieć, że wiem, że to nieprawda,
co Godel mówił, ale ten trzymał mnie kurczowo za rękę i szeptał:
– Jeszcze trochę, a skonamy ze śmiechu z kawału, jaki mu zrobię, nie bój
się, nie wyrządzę mu krzywdy.
Po chodzie poznałem, że Awrum jest bardzo zmęczony i zamknięty w sobie.
Za każdym razem, kiedy cień jego chciał mnie dotknąć, Godel odciągnął mnie
na bok. Awrum wszedł do chaty. Po paru minutach przez szpary w deskach
zajaśniało światło świec, a z wnętrza zaczęły dochodzić spokojne słowa mo-
dlitwy. Awrum jak gdyby usiłował przekonać kogoś.
– Teraz – szepnął Godel, nie puszczając mojej ręki.
Wdrapał się pierwszy na płot z drugiej strony, a ja za nim. Z wysokiego
płotu przez gałęzie dachu Awrum wyglądał, jakby tłumaczył coś komuś nie-
widzialnemu. Czekaliśmy parę chwil. Mimo że świeczka była bardzo mała,
mnie się wydawało, że tysiąc świec płonie w chacie. Trochę się przeląkłem.
Biała jarmułka na głowie Awruma po prostu płonęła, jak jakaś aureola.
242 Zapomniałem, że jestem na płocie obok Godla. Nie mogłem oderwać oczu