Page 243 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 243
od postaci Awruma. I nagle dał się słyszeć basowy głos Godla, wydawało się,
że z bardzo wysoka.
– Awrumie, Awrumie!
– Oto jestem! – odpowiedziała aureola z takim wzruszeniem, że ciarki
mnie przeszły.
– Zwiń wąsy i pocałuj mnie w tyłek!
Awrum znieruchomiał z rękami wzniesionymi ku górze. Godel zaczął
uciekać, a ja za nim. Po paru minutach Godel znikł, jakby go ziemia pochło-
nęła. Biegłem wzdłuż płotu, a za mną tysiąc rycerzy na koniach. Stuk ich
podków zbliżał się, byli tuż koło mnie, krzyki jeźdźców pełne były nienawiści
i wściekłości. Smagnięcia gałęzi na wietrze próbowały mnie schwytać swoimi
długimi palcami. Nad głową kłębiły się chmury czarne jak smoła, utrudniając
mi ucieczkę. Nagle wpadłem do wielkiego dołu. Nie pamiętam, czy istniał
przedtem. Dół był głęboki, jakby bez dna. Ciało moje spadało powoli, aż
wszystko znikło. Cisza śmierci zapanowała nad światem.
Nie wiem, jak długo byłem w świecie ciemności. Zdawało mi się, że ktoś
z daleka zapala zapałkę. Potem świecę. Światło zaczęło się zbliżać do mnie.
Słyszałem głosy ludzi. Trudno się było zorientować, z której strony nadchodzą.
Treści ich słów nie rozumiałem. Razem ze zbliżającym się światłem usłyszałem
głos podobny do głosu Awruma. Poczułem błogość i spokój w całym ciele.
– Uspokój się, uspokój, Awrumie Lajb. – Słowa te zespoliły się ze spokojem,
ręce Awruma spoczęły na mojej głowie.
– On tu chyba leży już parę dni – powiedział inny głos. Nie podobał mi
się. Chciałem, żeby się ulotnił.
Usiłowałem odtworzyć ostatnie wydarzenia. Znane obrazy migały mi
przed oczami: Godel, płot, świeca między ludźmi, aureola z dachu Awruma
nad jego głową, głos Godla i krople trucizny, które sączył we mnie. I nagle
pękła tama. Właściwie to nie był płacz, wszystko ze mnie wypłynęło: kanapki,
kiełbasa, masło, które przyniósł Godel, wszystko zaczęło we mnie topnieć.
– Awrumie, to nie ja, to Godel – usiłowałem wyjaśnić, że to nie ja tego
chciałem, że ja go kocham.
– Uspokój się, Awrumie Lajb, to dobrze, to dobrze. W każdym z nas siedzi
mały Godel.
To, co się później stało, tego naprawdę nie rozumiałem. Wielki, silny,
wszystkowiedzący Awrum całuje moje ręce i nogi i szepce do mnie:
– Awrumie Lajb, czasem Bóg przemawia do nas ustami dziecka albo
naiwnego człowieka. Oni nie zdają sobie z tego sprawy, tylko przekazują 243