Page 195 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 195
– Ty jesteś jeszcze za młody, żeby na mnie skakać.
– Nie jestem winien, proszę pani, popchnięto mnie.
Nie mogę dalej tłumaczyć, bo usta napełniają mi się gęstym pyłem. Dookoła
egipskie ciemności. Dubik Knajdel i swat Nachum Ber zniknęli. Przede mną
biegają czarne diabły i wymachują rękoma. Tak sobie mniej więcej wyobraża-
łem piekło. Jakaś chrześcijanka krzyczy, jakby jej wyrywano ząb:
– Stasiek, o Jezu, pomóż mi poszukać mego kapelusza!
– Oj, ty kurwo, teraz ci się zachciewa szukania kapelusza?
Zdaje się, że kobieta oberwała kuksańca, bo jej krzyki się wzmogły:
– Oj, skurwysynu, podbiłeś mi oko, czekaj, ja ci w nocy obetnę jaja brzytwą.
Z daleka widzę mały kwadracik światła. Biegnę w tym kierunku. Po drodze
kilkakrotnie upadłem. Dookoła mnie czarne diabły także padają, toczą się
w pyle, skaczą jak żaby, latają w powietrzu jak ptaki, pełzają jak węże, wszystko
w kierunku światła. Nagle oślepia mnie blask. Dokoła słyszę krzyki, wrzawę.
– Gwałtu, Murzyni, o Jezu, Murzyni.
Obok mnie jakiś mały, czarny z przerzedzoną brodą diabeł kiwa się jak
wahadło ściennego zegara.
– Błogosławiony bądź, o Boże – szepce cichym głosem.
Okazuje się, że piwnica, do której skoczyliśmy, to jest magazyn miału
węglowego. Stoję bezradnie, nie wiem, dokąd się zwrócić.
– Awrumie Lajb – słyszę nagle koło siebie głos Dubika Knajdla – chodź
ze mną!
Na ulicy przechodnie omijają nas ze strachem. I nagle ta zabawa zaczyna
mi się podobać. Co parę minut wyskakuję i straszę kogoś moim wyglądem.
Rola diabła bardzo mi się spodobała i nie przepuszczam żadnej okazji, by ją
wykorzystać.
Mama Dubika Knajdla przyjęła nas jak zwykle z uśmiechem, wybaczając
wszystko. Po godzinnej kąpieli pod studnią znowu jesteśmy do siebie podobni.
A przed nami na stole duże kromki chleba z wiśniowymi powidłami i herbata
z cytryną w blaszanych kubkach.
Nazajutrz rozeszła się pogłoska, że Szymszon został aresztowany przez
policję. Artur zniknął i więcej w życiu go nie widziałem. To mnie strasznie
boli, prawie płaczę. Wiem, że nigdy w życiu go nie zapomnę.
Jasne jest dla mnie, że mi bardzo pomógł w zrozumieniu świata. Szczególnie
jego wyjaśnienia o łowcach kolorów, dźwięków, słów. Dał mi mnóstwo mate-
riału do rozmyślań, razem z podziwem i miłością. Wiem, że nieraz będzie mi
go brak. Jestem gotów wybaczyć mu wszystkie jego wady. Jeśli ktoś go spotka, 195