Page 165 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 165
Rozdział VIII
Świat mój zapełnił się wielką liczbą pytań: „dlaczego?”. Po prostu potop
pytań, a rozumiem tak mało. A na dodatek nie mam się kogo poradzić.
Przede wszystkim podstawowe „dlaczego?” związane jest ze śmiercią Esterke.
Dlaczego tak silnie mnie przed śmiercią nienawidziła? Co to jest śmierć? I co
dzieje się z człowiekiem po śmierci? Dlaczego pierwsze pytanie „dlaczego?”
pociąga za sobą drugie? Mam takie uczucie, jakbym chodził samotnie po
gęstym lesie, a dookoła panowała ciemność. Boję się iść naprzód, a nie znam
powrotnej drogi. Ktoś pozostawił mnie tutaj samotnego, a sam się ulotnił
albo o mnie zapomniał.
Chowam się ze strachu, żeby mnie nie odkryli. Najmniejszy szum w pobliżu
podrywa mnie i gotów jestem do ucieczki. Teraz schowałem się w skrzyni.
Boję się wyjść na zewnątrz, boję się być wewnątrz. Nie chcę oglądać ludzi. Nie
wierzę im. Obrazy pełne grozy przewijają mi się przed oczyma. Nawet kiedy
zamykam oczy, one nie znikają. Nie tylko, że nie znikają, ale stają się wyraź-
niejsze, groźniejsze. Obraz wielkiego, niebieskiego języka Esterke usiłuje mnie
dotknąć. Język drwi ze mnie. Oblepiony jest płynną śliną. Chmara brzęczących
much włazi mi do uszu, do oczu, usiłuje przedostać się przez skórę. Czarny
język z żółtymi od ropy krostami pełza mi naprzeciw. Jej wyraźne oczy patrzą
na mnie z każdego kąta. Roje much są coraz bardziej natarczywe. Usiłuję je
odpędzić, ale to nie pomaga. One sadowią się na mnie lepkie, zimne. Skrzynia
pełna jest much. Nie mam sił ich wypędzić. Poddaję się.
Boję się także wyjść, bo Esterke czyha na mnie na dworze. Siedzi obok
skrzyni i milczy. W tym milczeniu uwydatniają się jej oczy i język. Próbuję
przekonać samego siebie, że nie mam się czego bać. Przecież sam widziałem,
jak ludzie zabrali ciało. Dużo ludzi, prawie wszyscy sąsiedzi zebrali się do-
okoła niej. Rzucały się w oczy między nimi kobiety w chustkach na głowach.
Chustki zakrywają im oczy. Wszyscy milczeli, wszyscy byli oszołomieni. Tylko 165