Page 388 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 388
– Nie uciekasz dziś?
– Później. Teraz spacer.
Powoli, wesoło wyszli na ciemną ulicę. Isroel zarzucił ramię na bark Estery,
a ona oparła głowę na jego ramieniu. Powietrze było chłodne. Z ziemi na Marysinie
dochodził zapach gnijących liści. Grudy ziemi leżały rozkopane i surowe. Estera
i Isroel przechodzili między nimi z opuszczonymi głowami, Isroel powoli wydo-
bywał z siebie słowa: – Nie wiem, kim byłaś do tej pory… Ty nie znasz mnie…
Opowiedziałem ci tylko o Fajdze… Ale w tej chwili jesteś mi najdroższą osobą…
– Zauważył jak opuszcza głowę niżej. – Płaczesz? – zapytał.
– Może ze szczęścia – szepnęła.
Po kilku minutach odezwał się ponownie: – Myślę, jak powierzchownie ludzie
się wcześniej do siebie odnosili… Nawet mąż i żona… Powierzchowny kontakt.
Powiedziałem, że cię nie znam? Byłem głupi, naprawdę… Jak gnany pies… Gdyby
mnie tamtej nocy złapali, podzieliłabyś mój los… Nie tylko swoje drzwi otworzy-
łaś przede mną… Mam dom. – Zagryzł wargi rozciągnięte w uśmiechu: – Co tu
gadać… To znaczy… Moje uczucia do kobiety… Kto by to sobie mógł wyobrazić?
– Więc przestań – powiedziała i poczuła, jak wypełnia ją radość.
Nie chciał przestać. – Ciekawe – mówił. – To, co ci powiedziałem, to nie
wszystko… Jest też… Blask twoich oczu, barwa włosów… Twoje ciało. Jesteś
najpiękniejsza…
Położyła mu dłoń na ustach. Tego było za wiele. Radość była potężna, prawie
nie do wytrzymania. Chwile szczęścia również mogą być trudne do zniesienia,
nie należało ich przedłużać.
W drodze powrotnej Isroel dodał: – Jedną rzecz o mnie musisz wiedzieć. Mam
pewną ideę. Jestem bundowcem. – Nic mu na to nie odpowiedziała, chociaż
na język cisnęły się słowa. Teraz ona powinna mu wyjaśnić swoją przynależ-
ność partyjną. Była mu to winna. Ale usta nie chciały się otworzyć. Za żadne
skarby.
*
Przez dwa tygodnie Prezes nie udzielał ślubów, w czasie przygotowywania list.
Zaczął ponownie, gdy wywieziono ostatnich 500 osób – Estera i Isroel zostali
małżeństwem zgodnie z prawem getta.
Isroel wyłamał drzwi do mieszkania w tym samym budynku, gdzie znajdowało
się ich poddasze. Przeprowadzili się z odrobiną swoich rzeczy dwa piętra niżej.
Mieszkanie składało się z jednego opróżnionego pokoju. Isroel naprawił okna,
wzmocnił szyby kitem i skądś wytrzasnął dobry piec. – Przestaniesz się trząść
z zimna – powiedział Esterze, pracując przy rurach, które przeciągnął po suficie,
386 żeby roznosiły ciepło.