Page 210 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 210
Nocą po rzezi na podwórku kobiety zebrały się przy klozecie, aby rozładować
napięcie, które ogarnęło ich wnętrzności i umysły. Były to same szczęściary,
które ocaliły swoje dzieci. Popatrzyły na chatkę Berkowicza i pokiwały głowami.
– To się nazywa wariat – powiedziała jedna z nich. – Jak można nie ukryć
żony położnicy? I widziałam też, jak wracał z małą do domu.
– On już tam wszystko dobrze wie – rzekła druga. – To był najlepszy sposób,
aby się ich pozbyć.
Zrobiły bilans żniw dnia poprzedniego: – Dziewięć piskląt Sprzedawcy Toffi…
wszystkie naraz. Widziałyście, jak położył się na progu i nie pozwalał im zejść
na dół, do sutereny, i jak policjant kopnął go w głowę? Pewnie jego los, los tego
Sprzedawcy Toffi, też już jest przypieczętowany…
– Również Szejna Pesia została niewinnie zabrana do samochodu. Rozu-
miem, jak człowiek jest chory i słaby. Ale tylko dlatego, że ma spuchnięte nogi?
Kto dzisiaj nie ma spuchniętych nóg? Zabrano ją, a inne kaleki wypuszczono.
– Pewnie i jej by nie wzięto. W wieku sześćdziesięciu lat była żwawsza niż
niejeden dwudziestolatek. Ale ona nie pozwoliła wyprowadzić dzieci z piwnicy,
rzuciła się z żelaznym prętem na policjanta i przedziurawiła mu głowę.
– Szczęście, że Mojsze Grabiarza nie będzie jutro na podwórku. Nie będzie
donosów. Bogu dzięki uciekł z bachorem… Uwolnił się też od chorowitej żony.
– No i co z tego, z getta nie da się uciec. Szolem, syn Szejny Pesi, przysiągł,
że go odnajdzie, a na jej synów można liczyć.
Jakaś kobieta podbiegła do rozprawiającej grupy i przekazała im wiadomość:
– Już wiadomo, dokąd wywożą złapanych. Do miasteczka Oświęcim . Policjant
2
powiedział, że wszystkie dzieci będą przetrzymywane w obozie i nie zabraknie im
ptasiego mleka. Pielęgniarki i bony z Czerwonego Krzyża przejmą je, a Niemiec
nie będzie miał nic do gadania… To układ międzynarodowy.
– A starcy?
– Wymieni się ich na niemieckich jeńców wojennych. Odwiezie się ich do
sanatorium w Szwajcarii.
– Tak powiedział policjant?
– Tak mówią.
– Trudno uwierzyć.
Rozbiegły się, aby przekazać ludziom dobre wieści.
Rankiem Szejna Pesia wróciła z punktu zbiórki. Josi, jej syn, który pracował
na Bałuckim Rynku, miał protekcję, dzięki której ją ocalił. Gdy o poranku we-
szła do domu, nie zastała w nim Szolema. Syn wrócił do domu dopiero po paru
2 W 1942 r. mieszkańcy getta raczej nie wiedzieli nic na temat Oświęcimia i tego, co się tam dzieje,
to raczej powojenna projekcja. Do getta dochodziły natomiast informacje o „miejscowości w pobliżu
Koła” (o Chełmnie nad Nerem), gdzie Niemcy wymordowali wówczas znaczną część mieszkańców
208 pochodzących z miast i miasteczek regionu.