Page 180 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 180

*


                   „Oddział specjalny” znajdował się na czwartym piętrze resortu. Okazuje się,
                 że sam Herr Biebow ukrywał przed inspekcjami warsztat produkujący meble
                 z najdroższego drewna dla najbardziej wpływowych Niemców, z którymi utrzy-
                 mywał kontakty handlowe.
                   Minęło nieco czasu, nim Szolem poszedł pracować na górze. Wcześniej Górny
                 zlecił jemu i Motlowi wykonanie ważnego zamówienia na szafki biurowe, które
                 miały być zrobione w ekspresowym tempie.
                   – Ledwo stoję na nogach – Szolem próbował odmówić.
                   – Dla mnie możesz stać na głowie. Będziecie pracować również w nocy –
                 przełożony polecił sucho.
                   Szolemowi ledwo udało się uwolnić z tej pracy Motla: – Jemu więcej nie
                 trzeba, panie Górny – ostrzegł pryncypała. – Jeszcze go wyniosą stąd w takiej
                 szafce nogami do przodu, a panu ubędzie kolejny fachowiec.
                   Dla Szolema czas przestał się dzielić na dzień i noc. Nie było nawet podziału
                 na godziny. Wszystko, co było, to stos desek, które należało połączyć, zamieniając
                 je w szafę na dokumenty. Inne rzeczy – resort, getto, Szejna Pesia, partia, towa-
                 rzysze – zniknęły. Nie tylko mózg przestał pracować, ale także żołądek. Wszyst-
                 ko, co czuł młody chłopak, to para rąk, które piłowały i heblowały, polerowały
                 i lakierowały. Ręce miał silne. Na nich trzymało się ciało, im podporządkowane,
                 przez nie wspierane. Szolem nie miał już zawrotów głowy i nie mdlał. Każdego
                 wieczoru Górny przysyłał dobrą zupę dla czterech pracowników, którzy ledwo
                 zauważali, co jedzą, czy jedzą w ogóle cokolwiek. Tylko jednej nocy wszystkie ich
                 zmysły były przytomne. Prezes Rumkowski, który zdaje się miał coś ważnego do
                 obstalowania, przyszedł, aby popatrzeć, jak idzie praca. Przechadzał się pośród
                 na wpół gotowych szaf, potrząsając ze znawstwem bujną czupryną i zaciskając
                 usta: – Dobrzy z was chłopcy – powiedział na koniec raczej w kierunku szaf
                 niż do pracowników, po czym zaczął wsuwać i wysuwać szuflady. Wyglądał na
                 zamyślonego.
                   Jeden z robotników szturchnął Szolema: – To właściwy moment, aby poprosić
                 Starego o talon.
                   Szolem nie chciał o tym słyszeć: – Nie widzisz, jaki jest zły? Może coś się
                 szykuje?
                   Trzeci robotnik roześmiał się: – Może po prostu przeżarł się i boli go brzuch?
                   Szolema to jednak nie uspokoiło: – Nie wygląda tak władczo jak zwykle.
                 Popatrzcie tylko, jak się pochylił i skurczył. Towarzysze, coś się nie zgadza –
                 wnioskował Szolem. – Jego twarz mi się nie podoba. Popatrzcie też, jakie ma
                 rozwichrzone włosy. Dopiero co taki był z niego gość, elegant. A poza tym, jak
                 sądzicie, dlaczego tu przyszedł? Najprawdopodobniej nie może spać. On musi
          178    coś wiedzieć, chłopaki.
   175   176   177   178   179   180   181   182   183   184   185