Page 446 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 446
mrzonką, że pewnego pięknego dnia przemieni się w potężny ośrodek przemy-
słowy, w międzynarodowe centrum pierwszorzędnego wytwórstwa, bez którego
świat nie będzie mógł się obejść.
Na swoją pozycję w getcie Prezes też nie miał się co skarżyć. Nie musiał już
lawirować i bawić się w politykę z partiami. Złamał je. Patrzył przez palce na ich
spotkania i kółka. Skoro Niemcowi to nie przeszkadzało, to jemu też nie. Niech
się duszą w swoim własnym sosie, myślał, byle on trzymał w ręku masy. Władzy
i tak nie mieli. W ich kuchniach i szkołach siedzieli komisarze Rumkowskiego.
Działki partyjne zostały zlikwidowane, jak również związki zawodowe robotników.
Od czasu do czasu, żeby ich przestraszyć, kazał aresztować kilku przywódców,
a potem, po wielkich interwencjach, ich wypuszczał. Miał też listy wszystkich
członków partii na wypadek, gdyby stali się zbyt bezczelni. A czasem, żeby osła-
bić ich czujność i chęć walki, rzucał im kość – dawał komuś z nich porządną
posadę w kooperatywie czy w piekarni albo kilka talonów dla chorych bliskich.
W ten sposób niepostrzeżenie wciągał ich do swego „systemu”, jak go nazywali,
i wyjmował im z ust hasła protestacyjne. Jak on tych wielkich polityków i dy-
plomatów sprytnie zwabił do worka! Był mądrzejszy od nich wszystkich razem
wziętych.
Tak samo dawał sobie radę z szychami, swoimi pseudopomocnikami, którzy za
jego plecami dokonywali nadużyć. Dopóki robili to z umiarem i po cichu, udawał,
że nie widzi. W końcu stali przy korycie, a on swoją drogą ich potrzebował. Ale
jak tylko sprawa wychodziła na wierzch, a oni już naprawdę przebierali miarę,
bez wahania usuwał ich z tłustych posad i karał. Jedynymi, z którymi jeszcze
musiał się liczyć, byli służalcy Gestapo i Kripo, donosiciele. Ale jaką szkodę mogli
10
wyrządzić jemu? Nawet Lejbl Welner , ważniak i silny typ, szpicel nad szpiclami,
był niczym w porównaniu z nim, Mordechajem Chaimem, który miał za sobą
Biebowa, zarząd miasta i władze w Berlinie.
Jednym słowem, zanosiło się na to, że rok czterdziesty pierwszy będzie dla
Mordechaja Chaima Rumkowskiego zwycięski. Bo gdzie tylko zwrócił myśl, wi-
dział się jako zwycięzcę. I on to zwycięstwo w pewnym sensie święcił, zajmując
się kulturą. Ludziom była ona potrzebna jak pastylka uspokajająca, a jemu jak
przerwa na oddech, jak zbytki po całym dniu ciężkiej i odpowiedzialnej pracy.
Ale w ostatnich dniach, po defiladzie dzieci, pragnął swoje zwycięstwo społeczne
uczcić zwycięstwem w życiu osobistym, rozpoczęciem nowego rozdziału.
Mordechaj Chaim nie lubił za długo nosić się z pomysłami wymagającymi
działania. Jego dewizą było: wóz albo przewóz. Jego serce przedstawiło propozycję
10 Można przypuszczać, że postać Welnera autorka wzorowała na prawdziwych postaciach, przede
wszystkim kierownikach ściśle podporządkowanego Gestapo żydowskiego Sonderkommanda,
Dawidzie Gertlerze (1911–1977) – konfidencie Gestapo i Kripo, który miał ambicję usunięcia Rum-
kowskiego, od marca 1942 r. był szefem Sonderkommando – i Marku Kligierze, którzy w chwili
444 publikacji książki wciąż żyli.