Page 444 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 444
tego łajdaka Rozenberga. Ale zdołał się opanować. – I jesteś jednym z moich
policjantów, ha?
Chłopak roześmiał się i zasalutował: – Na pana rozkazy, panie Prezesie!
Prezes wskoczył do dorożki i dał woźnicy znak do odjazdu. Samuel czekał na
niego na drodze. Innym razem zaprosiłby go do wspólnej jazdy, ale teraz chciał,
by jak najszybciej zniknął mu z oczu. Jednak kazał woźnicy zaczekać i pozwolił
Samuelowi wskoczyć na schodek.
– Panie Prezesie – uśmiechnął się Samuel. – Zapomniałem powiedzieć panu
o najważniejszym... chcę pana zaprosić w przyszłym tygodniu do mnie do domu.
Przyjaciele chcieliby spędzić trochę czasu w pana towarzystwie i... przyjdzie pan,
panie Prezesie?
Prezes zagryzał wargi. Stracił cierpliwość. – Wiele wody jeszcze upłynie do
przyszłego tygodnia. Co ja teraz mogę wiedzieć?
– To jeszcze raz panu przypomnę, panie Prezesie. A przy tej okazji... obiecał
mi pan domek na Marysinie, panie Prezesie... jeszcze na wiosnę.
Bezczelność Samuela była niewiarygodna. – Dlatego na mnie czekałeś, co?
– Nie panie Prezesie, ale skąd... ja...
Prezes szturchnął woźnicę, żeby jechał. Samuel zeskoczył ze schodka. – Na
komisariat policji! – wykrzyknął Prezes.
*
Prezes postanowił posłuchać głosu swojej żony Szoszany, by zmniejszyć tro-
chę brzemię na swoich barkach i dla własnego dobra zmusić się do korzystania
z życia. A było to w końcu równoznaczne z dobrem tych, dla których żył i pracował.
No i wiedział, że w obecnym momencie może sobie pozwolić na taki luksus.
Jego stosunki z Niemcami i Herr Hansem Biebowem, szefem zarządu getta,
były idealne. Herr Biebowa miał, prawdę mówiąc, w kieszeni. Bo Herr Biebow
nie chciał iść na front, tylko przydać się ojczyźnie dzięki gettu. Tę sytuację
można było wykorzystać. Mordechaj Chaim nauczył się, jak nim manipulować
w kontaktach z wyższymi instancjami, jak okręcić go sobie wokół palca. Bo nie
tylko Biebow potrzebował getta. Sam Berlin potrzebował getta. I dzięki temu
on, Rumkowski, miał mocniejszą pozycję niż Biebow. Ale Mordechaj Chaim był
wystarczająco inteligentny, by nie dać mu odczuć swojej przewagi. W końcu obaj
byli sobie nawzajem potrzebni.
Rumkowski nie odczuwał już takiego lęku przed Niemcami jak dawniej. Kiedyś,
na początku wojny, drżał przed nimi, szczególnie kiedy musiał stawić się w gabine-
cie Herr von Strafera. Taka już jest natura ludzka – człowiek boi się nieznanego.
Ale dzisiaj Mordechaj Chaim dobrze znał Niemca. Miał okazję oglądać Fryców
442 i Hansów z bliska. Często miał do czynienia z szychami z niemieckich komisji,