Page 300 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 300
Ledwo trzymał się na nogach, więc policjant łatwo sobie z nim poradził –
wykręcając mu ręce do tyłu, wyciągnął go na podwórko i pchnął w kierunku
tłumu pobitych robotników. Wytarł oplutą twarz rękawem i wzruszył ramionami,
patrząc na Szolema: – Czego chcesz ode mnie, he? Stary obiecał całą puszkę
mięsa, to co, mam nie wziąć?
Dwaj policjanci wynieśli kogoś – skurczoną, krwawiącą masę o zwisających
rękach i nogach. To nie był Motl. To był starszy stolarz, który pracował w pierwszym
oddziale. Policjanci położyli go na kupce śniegu. Już uwinęli się z oczyszczeniem
budynku i teraz wzięli się za spędzanie tłumu na podwórze i zbieranie go pod
płotem. Po podwórzu wiał zimny, ostry wiatr. Smagał i palił zmasakrowane ciała.
Wtulano się w marynarki i chuchano w pięści.
– Kto jest delegatem?! – komisarz policji ryknął w kierunku tłumu.
Po chwili ciszy wysunęli się trzej delegaci. Szolem zobaczył pomiędzy nimi
Motla. Chciał podbiec do niego, ale policjanci odepchnęli go. Aresztowaną trójkę
wyprowadzono z podwórza, a pozostali, nadzorowani przez policję, stali i czekali,
aż komisarz Cukerman zejdzie i przemówi do tłumu oraz wyda wyrok. Wiatr robił
się z każdą chwilą coraz dokuczliwszy. Robotnicy, wygłodzeni i ledwo zipiący, tulili
się jeden do drugiego. Nadjechała karetka pogotowia. Sanitariusze załadowali
do niej zmasakrowanego robotnika. Lekarz zaczął obchód pomiędzy robotnikami
zgromadzonymi pod płotem, oglądając rany. W końcu zameldowano, że można się
rozejść. Komisarz Cukerman nie wygłosi żadnej mowy, a o tym, kiedy robotnicy
będą mogli wrócić do pracy, poinformuje się ich później.
W drodze do domu Szolem dogonił Samuela. Obaj spieszyli w tym samym
kierunku – na podwórze przy Lutomierskiej. – Pamięta pan, panie Cukerman
– Szolem odezwał się – pamięta pan, kiedy się poznaliśmy w naszej piwnicy,
zapytał mnie pan, czy mógłbym pana zabić. Tak, mógłbym.
– To dlaczego nie zabijesz? – zimno zapytał Samuel. Chłopiec milczał. – Masz
nadzieję, że Niemiec wykona za ciebie tę brudną robotę, co?
– Jest pan podłym człowiekiem! – Szolem odsunął się od niego i przeszedł
na drugą stronę ulicy.
*
Strajk bardzo się przysłużył Samuelowi. W końcu stał się prawdziwym czło-
wiekiem, jakim chciał go widzieć pan Rumkowski. Wahania minęły. Jego praca
partyjna, ideał syjonistyczny, wzniosłe chwile przy radioodbiorniku należały do
innego Samuela i tak się miały do niego, jak sny do przebudzonego człowieka.
Oddzieliły się od niego tak, jak dzień oddziela się od nocy. I to uczyniło jego życie
łatwiejszym. Miał wrażenie, że podniósł się z ciężkiej choroby. Wraz z tym samo-
298 poczuciem powrócił jego dobry humor, a ponieważ getto wyostrzało wszystkie