Page 301 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 301
rodzaje uczuć i nastrojów człowieka, również jego dobry nastrój przemienił się
w podkręcaną pogodę ducha. Potrafił teraz dostrzec przyjemność w każdej do-
brej chwili, a gdy dobra chwila nie nadchodziła – udawał się na jej poszukiwania
i sam ją tworzył.
Zarządzanie resortami przychodziło mu łatwo, niemal jak zabawa. Przy pracy
myślał tylko o powiększeniu produkcji, o otrzymaniu słowa pochwały od Prezesa
i o uznaniu go za wzór dla innych. Z entuzjazmem oddawał się rozbudowywaniu
resortów, polepszaniu wyposażenia, pilnowaniu czystości i porządku. Cieszył się
nowymi meblami, które produkowano do niemieckich mieszkań, z mebli biuro-
wych dla niemieckich urzędników, ze skrzyń – na niemiecką amunicję. Wszystkie
rzeczy były produktami pierwszej klasy, zrobionymi fachowo i estetycznie, więc
Samuel z przyjemnością patrzył na wyładowane towarem samochody, które
wyjeżdżały z resortów na Bałucki Rynek, a stamtąd – w świat.
Pokochał drewno, jego zapach, surowość i podatność maszynom. I chętnie
zatrudniał dobrych i pilnych robotników, którzy tak zgrabnie zamieniali drewno
we wszystkie te pożyteczne przedmioty. Faworyzował zdrowszych i lepiej wy-
glądających, dawał im specjalne przywileje i żartował z nimi, przechodząc obok
miejsc ich pracy. Nienawidził bladych, ledwo trzymających się na nogach, którzy,
gdy się na nich patrzyło, sprawiali wrażenie, że zaraz sami zostaną wessani
przez maszynę. Nie lubił oszustów, którzy oszczędzali własne siły, chwytając
się byle jakiej pracy jedynie wówczas, gdy Samuel czy majster pojawiali się na
horyzoncie, a przy tym wykonywali swoje obowiązki według zasady sabotażystów:
„PP!” – pracuj powoli.
Nie miał oporów przed szturchnięciem jakiegoś leniucha czy nawet spoliczko-
waniem go. Policzkowanie stało się dla niego – zupełnie jak dla Prezesa – rzeczą
automatyczną. Gdy tylko dostrzegał takie „klepsydrowe” oblicze o szarych,
8
zapadniętych policzkach, z opuchniętymi worami pod oczyma – świerzbiła go
ręka. Nie mógł znieść podobieństwa takich twarzy do martwych masek. Musiał
odsuwać od siebie, wymazywać ich obraz, a mógł to sprawić jedynie siarczysty
policzek.
Ale najbardziej nie lubił tych, którzy okradali resorty i wynosili drewno bez
jego wiedzy. Wydawało mu się, że ludzie chcą w ten sposób ośmieszyć go,
a najbardziej ze wszystkiego obawiał się śmieszności – jak wówczas, w czasie
strajku, czy w gabinecie Rumkowskiego.
Jedną z jego ulubionych czynności było zaglądanie do pokoju rewizji i przyglą-
danie się przeszukiwaniom. Nie bacząc na swoje zdenerwowanie czasami dziwił
się, jak sprytnie robotnicy wypychają drewnem spodnie i okładają się nim wokół
8 Klepsydra – nekrolog, w getcie tym słowem określano ludzi wychudzonych z głodu, których dni były
policzone. Jak napisał w Encykopedii getta Oskar Singer, „klepsydra” to określenie ludzi „wygląda-
jących jak własny nekrolog (żywy trup)”. 299