Page 265 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 265
Nad obrazem, który stał oparty o ścianę, Józef ujrzał drugi, też autorstwa
5
malarza Wladimira Wintera . Był on bardzo podobny do tego na podłodze. Tu
głowa Prezesa unosiła się ponad całym gettem – różnica pomiędzy obrazami
tkwiła w ujęciu. W obrazie wiszącym kolory były wesołe, ciepłe. Getto zdawało
się radosnym, spokojnym światem, ponad którym promieniała twarz Prezesa,
ojcowsko dobra, łagodna i subtelna. Świeciła jak słońce i oświetlała dachy, uliczki,
wszystkie podwórka i zaułki.
Józef Rumkowski wyglądał na tak pochłoniętego oglądaniem obu obrazów,
porównywaniem ich, że w oczywisty sposób nie mógł usłyszeć wejścia Prezesa.
Mordechaj Chaim objął wzrokiem postać brata. Jednej rzeczy nie potrafił w nim
znieść – nieżydowskiego wyglądu. Józef był szczupły, wyprostowany, plecy i barki
trzymał prawie tak jak Niemcy na Bałuckim Rynku. Jego twarz, smukła i harda,
przywodziła na myśl najprawdziwszego gojskiego inteligenta, prędzej Niemca
niż Polaka. Miał też szaroniebieskie oczy jak Mordechaj Chaim, ale mniejsze,
bardziej wodniste. Nie zdradzały żydowskości. Do tego był o głowę wyższy od
Prezesa. Trzeba było podnosić wzrok. Mordechaj Chaim czasem dochodził do
wniosku, że gdyby miał postać brata, jego figurę i chód, z dodatkiem własnej
wspaniałej głowy, byłby doskonały.
Gdy zajął miejsce u szczytu stołu, Józef odwrócił się do niego i też zajął swoje
miejsce. – Dobre obrazy – zauważył Józef.
Mordechaj Chaim rzucił krótkie spojrzenie na portrety, które oceniał jako
laik. – Który jest lepszy? Ty się znasz.
– Ten na ścianie podoba mi się bardziej. Jest weselszy. – Józef wąską, szla-
chetną dłonią wskazał na wiszący obraz. – W większym stopniu przypominasz
na nim siebie.
Mordechaj Chaim poczuł się doceniony. Na tym obrazie miał dobrotliwą twarz.
Jednak w sercu miał nadzieję, że brat wskaże drugi obraz, który tak dokładnie
oddawał jego posłannictwo. Rozumiał jednak. Prawdą było, że nikt nie może być
prorokiem we własnej rodzinie. Józef widział w nim brata, dostrzegał więc tylko
dobroć. Był zbyt bliski, nieobiektywny. Mordechaj Chaim mu to wybaczał. – Nie
będę się o to kłócił – życzliwie wymamrotał i wskazał bratu, by nalał sobie wódki.
– Tak jak ty mam oko do dobrych rzeczy, jednak to ty jesteś podobno znawcą.
Niech będzie, jak mówisz. Lechaim! – Stuknęli się kieliszkami. Mordechaj Chaim
pociągnął spory łyk i zamknął oczy. Więcej nie potrzebował. Jeden wystarczył.
Wszystko się w nim rozgrzało, było przygotowane do jedzenia. – Nie powiem,
Josefie, pijesz jak goj – uśmiechnął się i popatrzył z zazdrością, jak brat wlewa
w siebie za jednym zamachem cały kieliszek wódki. Zwracał się do niego Josefie
5 Izrael Lejzerowicz namalował wiele portretów Rumkowskiego, część przetrwała i znajduje się m.in.
w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie, część zacho-
wała się na zdjęciach Mendla Grossmana, niektóre trafiły do innych kolekcji, m.in. w Izraelu. 263