Page 30 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 30

– niczym wielki gmach, któremu odebrano fundament. Odchodziła z pokorną,
           tragiczną oczywistością. Również smutek po jej odejściu z taką samą oczywisto-
           ścią połączył się z ogromnym żalem Samuela po stracie ojca. On też o mało nie
           załamał się całkiem. Tygodniami, chory i apatyczny, kręcił się po wielkim domu,
           z góry na dół, z jednego pokoju do drugiego, sycąc się bólem wzmacnianym przez
           tęsknotę za bliską, silną, kwadratową twarzą, za dobrze znanym twardym głosem,
           za tym mądrym, ostrym spojrzeniem, za pewnymi siebie, rozkazującymi gestami.
             I stało się tak, że wraz ze swoim odejściem ojciec w umyśle Samuela stał
           się bardziej surowy i „boski”, ale jednocześnie również bardziej ludzki. Samuel
           wstydził się przed sobą, że właśnie w czasie żałoby odkrył słabość ojca, oceniał
           miarę i wagę jego dobrych i złych uczynków. Wstydził się, że pod warstwą bólu
           odczuwa ulgę na myśl o wyzwoleniu się z ograniczeń, które latami go krępowały.
           Świat w wielości swych aspektów załamał się i zwalił mu na głowę po śmierci
           ojca – ale pod gruzami drżało niecierpliwe oczekiwanie nowego początku.
             Po krytycznie ciężkich tygodniach Samuel z jasnym umysłem i nową pewnością
           siebie przejął fabrykę ojca i sklep bławatny. Miał dwadzieścia siedem lat i sam
           był już ojcem dwójki dzieci. Najwyższy czas, aby stać się mężczyzną.
             Był dobrze obeznany ze wszystkimi zagadnieniami wiążącymi się z odziedzi-
           czoną fabryką i sklepem. Reb Mojsze Aron Cukerman przez całe życie zwracał
           uwagę, aby jego syn był poinformowany, co i jak. Kiedy Samuel był jeszcze
           chłopcem, ojciec zabierał go kilka razy w tygodniu ze sobą, aby zapoznawać go
           ze wszystkimi szczegółami handlu, ze wszystkimi fazami produkcji. Ze spokojnym
           namysłem szukał słów, za pomocą których w sposób przystępny i jasny mógł
           jako fabrykant i handlowiec przekazać synowi swoje wieloletnie doświadczenie,
           wiedzę i kierunek działań.
             A Samuel słuchał ojca z uwagą. Nie wiedział, czy to, co mówi tata, interesuje
           go czy nie. To nie miało żadnego znaczenia. Tak jak jego ojciec, również i on znał
           swoją przyszłość i musiał się do niej przygotować.
             Zaraz po ślubie do gabinetu reb Mojsze Arona zostało wstawione biurko,
           a Samuel pod czujnym okiem ojca zaczął stawiać pierwsze kroki jako człowiek
           interesu. Podążał, rozumie się, ścieżką wytyczoną przez rodziciela, więc o pro-
           wadzeniu transakcji na własną rękę albo o zmienianiu czegoś w fabryce nie
           mogło być mowy. Choć, prawdę mówiąc, Samuel nie miał wówczas ochoty na
           przeprowadzanie czegokolwiek na własną rękę. Ojciec wydawał mu się do tego
           najodpowiedniejszy, najlepiej predysponowany.
             Dopiero po jego śmierci, kiedy poza ojcem-bogiem odkrył również ojca-czło-
           wieka ze wszystkimi ludzkimi słabostkami i przywarami, po raz pierwszy poczuł
           w sobie siłę, aby zwątpić w nieomylność części z ojcowskich dróg postępowa-
           nia w handlu, dostrzegł większe i mniejsze braki w położeniu fabryki, a przede
           wszystkim znalazł odwagę, aby zarzucić ojcu zacofanie w zakresie wyposażenia
           technicznego i metod produkcyjnych, a także odnośnie do zakupu maszyn
     28    i obróbki surowca.
   25   26   27   28   29   30   31   32   33   34   35