Page 258 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 258

Nieustannie przeglądał ustępy, w których mądry Raszi zatrzymywał się,
           wyznając: „Nie wiem, czego mnie to uczy” . Bunim wgryzał się w nie zębami
                                              22
           i wczepiał pazurami. Łaknął ich, chciał je wchłonąć, wejrzeć w tajemnicę, którą
           skrywają. Albo zatrzymywał się na prawach Tory, których przyczyny nie można
           było odnaleźć, a on mimo to chciał je pojąć. A potem przyszła Gemara. Ponownie
           zaczęły się spekulacje, lot myśli w odległe przestworza – jeszcze bardziej śmiały
           i daleki. Ale właśnie wtedy, gdy zdawało mu się, że jest już całkiem blisko celu,
           nagle pojawiał się mur nie do przebycia: prawo, którego nie wolno pominąć,
           a odrzucić również nie można. Im większa stawała się jego niecierpliwość,
           tym silniejsze napięcie, tym głębsza rozpacz… A Sendera nie było, aby mu po-
           móc. Przeciwnie – jego cień stał ponad Bunimem, popychając go w ciemne otchła-
           nie. To Sender szeptał mu do ucha, aby zostawił księgi i wyszedł na ze-
           wnątrz, na ulicę, by tam szukać odpowiedzi na pytanie o sens boskich ścieżek
           i wyroków.
             Zaczął wędrować po ulicach Lublina. Patrzeć na ludzi, którzy szli mu naprzeciw,
           zaglądać w okna obcych domów, przysłuchiwać się słowom w bóżnicy czy w szulu
           po modlitwie. Zaczął dostrzegać i rozróżniać twarze. To, co kiedyś było dla niego
           abstrakcją noszącą miano człowieka z tłumu, stało się konkretnym bytem ludzkim.
           Poza ludźmi zaczął dostrzegać otoczenie: miasto, ulice, ogrody.
             Pewnego dnia zrobił pierwsze odkrycie. Przestał wierzyć w tamten świat. Już
           wówczas, przy narodzinach pierwszego człowieka, raj był ogrodem zasadzonym
           przez Boga na Ziemi dla radości Adama. I dolina Gehenny  również znajdowała
                                                          23
           się na Ziemi, tam gdzie ludzie ofiarowali swoje dzieci Molochowi. Była to prawda,
           której kabaliści nie mieli odwagi dokładnie się przyjrzeć. Odpowiadając na pytanie,
           czemu niegodziwcowi dobrze się wiedzie , kary przenosili w zaświaty. Robili tak
                                            24
           ze wszystkimi trudnymi pytaniami, które ich dręczyły, wpychały w mrok, odrywały
           od ziemi. Dzięki temu uciekali przed absurdalnością odpowiedzi, usprawiedli-
           wiali niejawność boskich dróg i wyroków. Prawda była jednak taka, że rajski
           ogród znajdował się tu, na Ziemi. Bunim widział go w drzewach rozkwitających
           w pierwszym powiewie wiosny, w uśmiechu brudnego dziecka, które bawi się
           w rynsztoku, w tajemniczym czarze kobiecych oczu, które patrzyły na niego spoza
           firanki, w zapachu świeżo upieczonego chleba… – I tutaj była też Gehenna. Tutaj






           22   Sformułowanie nawiązuje do wypowiedzi zawartej w komentarzu Rasziego do rozmaitych frag-
             mentów biblijnych, np. do Księgi Rodzaju, Rdz 35, 14.
           23   Dolina Gehenny – dolina, która w czasach starożytnych wyznaczała granice Jerozolimy, to tam
             składano Molochowi dzieci w ofierze całopalnej; metaforycznie określenie wielkiego cierpienia,
             męczarni, a także piekła – miejsca kary dla grzeszników.
    256    24   Zob. np. Księga Koheleta, Koh 3.
   253   254   255   256   257   258   259   260   261   262   263