Page 263 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 263

pleców, pomyślał sobie: Sender. Płonął z ciekawości, aby ujrzeć twarz. Kelner
             podszedł ze szklanką mleka i postawił ją na stoliku obok nieznajomego:
                – Jak się pan dzisiaj czuje, panie Friede?
                Odwrócił głowę. Bunim ujrzał parę wyłupiastych, zamglonych oczu, zwróco-
             nych na kelnera.
                – Co się dzisiaj stało z naszą gromadą?
                – Poszli obejrzeć Golema . Dobra rzecz, panie Friede – kelner ze znawstwem
                                     29
             pokiwał głową. – Mocna rzecz. Takiemu prostakowi jak ja wystarczy raz obejrzeć,
             ale pisarze to co innego. – Kelner nie miał czasu rozwinąć wypowiedzi, ponieważ
             w tej chwili do środka wsypała się wesoła grupa chłopców i dziewcząt.
                Friede chyba poczuł na sobie spojrzenie Bunima. Podniósł głowę w jego kie-
             runku, chwilę przyglądał się jego ubraniu, po czym nagle jego spojrzenie padło
             wprost na twarz Bunima.
                – Jestem amatorem mleka – powiedział dźwięcznym głosem, wskazując na
             swoją szklankę. – Nie chcą mi tu podawać innych rzeczy. Ale już się przyzwycza-
             iłem. Mleko dla mnie jest tym, czym woda na pustyni. Ma taki smak, jaki zaprag-
             nę. Teraz, na przykład, smakuje jak piwo. Umieram z tęsknoty za szklaneczką
             piwa! – podniósł szklankę mleka w kierunku Bunima, jakby chciał wznieść toast.
             Z ledwie widocznym niesmakiem wlał je w usta.
                Chłopięcy ton i dźwięczne słowa zawstydziły Bunima. Nie wiedział, co odpo-
             wiedzieć, zdołał jedynie uśmiechnąć się lekkim, krzywym uśmiechem, po czym
             z zakłopotaniem poprawił okulary na nosie. Friede obserwował go cały czas
             z nieukrywaną, nieco prowokacyjną ciekawością.
                – Zdaje się, że nigdy tu pana nie widziałem.
                – Jestem tutaj po raz pierwszy.
                – Widzi pan, zgadłem! – rozległ się radosny okrzyk. – Przychodzę w to miejsce
             już od około czterech-pięciu lat. Znam tę kawiarnię lepiej niż sam właściciel. On
             piastuje tę posadę dopiero od dwóch lat. Kilku kelnerów też się już tu przewinę-
             ło przez moje ręce! Tylko ten – pokazał palcem zapracowanego kelnera – jest
             dobrym Żydem, naszym.
                – Pisarz?
                – O, nawet więcej. Jest dobrym czytelnikiem. Najlepszym krytykiem, jakiego
             mamy w mieście. Myśli pan, że kpię? Aby być krytykiem, trzeba według pana
             wszystko wiedzieć, mieć ostry język i być specem w szatkowaniu tekstu na drobne
             części aż do pozbawienia go resztek życia? Prawdziwy krytyk nie potrzebuje tego
             wszystkiego. Słyszy pan, co mówię – musi mieć… gust musi mieć, dobre ucho.




             29   Dramat Der Golem Lejwika Halperna oparty na żydowskiej legendzie o Golemie, powstał
                w 1921 r. i był wystawiany w języku jidysz w teatrach żydowskich na całym świecie, w latach
                20. i 30. XX w. był także grany po żydowsku w Łodzi. Cieszył się tak wielkim powodzeniem, że
                w 1928 r. został wystawiony z dużym sukcesem w języku polskim, m.in. w Teatrze Miejskim w Łodzi.  261
   258   259   260   261   262   263   264   265   266   267   268