Page 239 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 239
wobec innych kierunków żydowskiego życia politycznego, ponieważ tolerancja
to pierwszy krok do prawdziwej demokracji, więc nie powinno się czekać z re-
alizacją tej cennej wartości aż do nadejścia socjalizmu. Przekonywała do tego,
że konflikt między syjonizmem i bundyzmem powinien wznieść się na wyższy
poziom dyskusji. Rachela podzielała te poglądy Rubinowej, ale były też kwestie,
które je dzieliły. Według Racheli walka między syjonizmem i bundyzmem to bój
o pozyskanie żydowskich mas, który wyklucza tolerancję. Pani Rubinow jako
działaczka bundowskiej organizacji kobiecej JAF nosiła się z ideą stworzenia
w jej ramach młodzieżówki. Chciała wciągnąć do tego zadania Rachelę, ale ta
nie zgodziła się. Była przeciwna nie tylko tworzeniu młodzieżówki, ale w ogóle
JAF-owi. Nie popierała tworzenia osobnej organizacji dla kobiet, uważając, że
takim działaniem kobiety same podkreślają swoją odmienność od mężczyzn, tym
samym zaprzeczając pryncypialnej zasadzie równości płci. Tymczasem Rachela
była zagorzałą bojowniczką o takie równouprawnienie.
– Cóż ci szkodzi przyjść i posłuchać? – pani Rubinow przystanęła.
Dziewczyna potrząsnęła głową:
– Nie interesuje mnie to.
Nauczycielka uśmiechnęła się łagodnie.
– Posłuchać, dowiedzieć się czegoś więcej… Nikomu to jeszcze nie zaszkodziło.
– Rachela próbowała wstrzymać swój krok tak, aby pani Rubinow zdołała za nią
nadążyć. Było południe, w powietrzu wisiał ciężki upał i duchota. Zmęczone miasto
mdławo poruszało się wokół nich. Nawet wozy i tramwaje zdawały się poruszać
wolniej. Twarz nauczycielki błyszczała, gdy opowiadała Racheli o referacie, który
wygłosi dla kobiet z JAF-u. Sapała przy tym, wypuszczając powietrze spomiędzy
warg, jakby wraz z nim chciała wyrzucić z siebie cały ten upał.
Zatrzymały się przed domem nauczycielki.
– Wejdź do mnie na minutkę – padło zaproszenie. Racheli nie trzeba było dwa
razy powtarzać. Powoli pokonywały schody prowadzące na kolejne piętra. Ledwo
otworzyły drzwi mieszkania, uderzył je gorący zaduch. Pokój był mały i ciasny.
Połowę zajmowała czarna szafa sięgająca do sufitu. Pozostałe umeblowanie
stanowiły: wąskie, żelazne łóżko, stoliczek, krzesło i mała, żelazna kuchenka.
Każdy wolny kącik wypełniały książki. Nauczycielka mieszkała sama. Jej córki
były gdzieś w Rosji, a męża już nie miała.
Ledwo przekroczyły próg, nauczycielka od razu zdjęła buty i masując opuch-
nięte nogi, wyciągnęła się na żelaznym łóżku. Przyglądała się Racheli parą zmę-
czonych oczu, z babcinym uśmiechem na ustach. Rachela wiedziała, że nadszedł
ten moment. Wytarła spocone czoło, pochyliła się ku nauczycielce i zaczęła
jej opowiadać o tym, co wydarzyło się dziś w gimnazjum. Gdy skończyła, pani
Rubinow leżała pogrążona w pełnym powagi zamyśleniu. W końcu rozpogo-
dziła się:
– Poślij swoich rodziców od razu do naszego kierownika. Może będzie mógł
zainterweniować… Nie, czekaj. Niech oni najpierw pójdą do tej dyrektorki. 237