Page 225 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 225
*
Powietrze było ciężkie. Niebo wezbrało wodą, ale deszcz przestał padać.
Trotuary połyskiwały małymi kałużami niczym porozrzucanymi zwierciadełkami.
W każdej z nich odbijał się kawałeczek zachmurzonego nieba, fragment szyb
okiennych czy gałęzi drzewa ze zwisającymi liśćmi, zmęczonymi parnym powie-
trzem wieczoru.
Rachela nie biegła długo. Zrobiło jej się gorąco. Teczka ciążyła w lepkich
dłoniach, więc ciągle przekładała ją z jednej ręki do drugiej. Przyszło jej do gło-
wy, że akurat dziś lepiej byłoby spóźnić się troszkę. Byłaby wtedy sama w szatni
i spokojnie mogłaby powpychać proklamacje do kieszeni płaszczy.
Szła przez „alejki”. Ławki były opustoszałe i błyszczały po deszczu, ale po
chodniku, z obu stron, płynął tłum ludzi śpieszących do pracy. Gdzieś w oddali
mignęła jej przed oczyma ruda głowa z bujnymi włosami. Czyżby to była „Ruda
Estera”? – Dziewczyna o czerwonych włosach współgrających z jej poglądami,
to komunistka, z którą tak interesująco dyskutowało się w bibliotece? Głowa
zniknęła i Rachela od razu o niej zapomniała.
Lubiła chodzić „alejkami”, między drzewami i zielonymi trawnikami, które
przypominały park. Kiedyś stały tu wielkie kasztanowce, które na górze dotykały
się gałęziami i tworzyły nad głową zielony, liściasty dach. Zasłaniały zawsze zady-
mione niebo, a nawet niwelowały ciężki, duszny zapach, który szczególnie latem
wydobywał się z kominów fabryk i unosił nad ulicami. Nie było już tych kaszta-
nowców. Na ich miejscu stały wątłe drzewka, smukłe i strzeliste, których gałęzie
trzymały się blisko pnia, nie mogąc tak otworzyć swoich koron, by dosięgnąć
tych z przeciwka. W mieście mówiło się, że to ze względu na modę urządzono
taką zamianę drzew. Kasztanowce wyszły z mody, więc minister rolnictwa, który
ostatnimi laty walczył o ideę, aby nadać Łodzi wygląd ogrodu, nakazał likwidację
wszystkich drewnianych płotów oraz ich zamianę na druciane siatki, aby było
przez nie widać zieleń ogródków podwórkowych. To właśnie on zapatrzył się na
zagraniczne aleje, po czym zarządził nasadzenie w łódzkich „alejkach” nowoczes-
nych drzew, które nie dawały prawdziwej osłony przed słońcem. Rzucały tylko
wąskie pasma cienia przecinające w regularnych odstępach jasny, żółty piasek
alei, nadając mu wygląd grzbietu zebry.
Rachela i tak lubiła „alejki”. Codziennie tędy przechodziła. To była droga,
którą spieszyła do szkoły i wracała z niej. Tędy też szło się do biblioteki, a także
na lekcje gimnastyki do klubu „Morgnsztern” i do siedziby partii. Również na
8
8 Morgnsztern (Jutrznia, Jutrzenka) – żydowskie Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Kultury Fizycznej
Robotników powołane w 1926 r. przez Bund, które organizowało zajęcia sportowe dla młodzieży,
głównie biegi, gimnastykę, pływanie. 223