Page 221 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 221

Lekcja minęła. Rachela nie ruszyła się z miejsca. Siedziała w pustej, wietrzą-
             cej się sali. Lekki powiew ze szkolnego ogródka wdarł się do klasy i schłodził jej
             rozpalone czoło. Nie słyszała, kiedy zadźwięczał dzwonek i klasa znów zapełniła
             się uczennicami, po czym pojawiła się w niej nauczycielka hebrajskiego – pani
             Karmelman.
                Nauczycielka Karmelman, albo „Karmelka”, jak nazywały ją dziewczęta,
             uchodziła w szkole za „morową babę”, kontakt między nią a uczennicami miał
             charakter familiarny i przyjacielski – nawet troszkę zbyt familiarny i przyjaciel-
             ski, ponieważ brakowało w nim tej odrobiny respektu, na który zasłużyła sobie
             zarówno jako wychowawczyni, jak i nauczycielka. Z tej Żydówki była prawdziwa
             kozaczka : sprężysta, energiczna, pogodna – dawna chalucnica , która wróciła
                     3
                                                                   4
             z Palestyny i uczyła hebrajskiego w paru gimnazjach. Dobrze wiedziała, jaka
             jest sytuacja języka hebrajskiego w „Wiedzy” i przyjmowała to z optymistyczną
             rezygnacją. Robiła, co mogła i nie zniechęcała się.
                Dla niej hebrajski nie był starożytnym, wymarłym językiem. Aby zachęcić
             dziewczęta, uczyła je hory, piosenek chaluców i smutnych, tęsknych pieśni heb-
             rajskich. Uczennice chętnie zapamiętywały te piosenki i śpiewały je, rozumiejąc
             nie więcej niż dwa, trzy słowa, jednak kiedy przychodziło do przeprowadzenia
             zwykłej lekcji i nauczania gramatyki – zaczynała się zupełnie inna bajka. Również
             one, uczennice, wyczuwały pozycję, jaką hebrajski zajmował w ich gimnazjum.
             Widziały, że „Karmelka” nie cieszy się wielkim poważaniem w oczach dyrektor-
             ki i profesorów, dlatego też wypowiadane przez nią wezwanie do tablicy: „Boi
             Chana!” , które w przypadku innych nauczycieli wywoływało zazwyczaj postrach
                    5
             wśród dziewcząt, na jej lekcjach było przyjmowane z beztroskim uśmiechem.
                Na zajęciach z „Karmelką” uczyły się „ważnych” przedmiotów. Nic nie po-
             magały próby tłumaczenia i karcenia podejmowane przez nią w języku polskim
             z hebrajskim akcentem i domieszką litwackiego jidysz. Nie żywiono szacunku
             ani wobec niej, ani wobec jej przedmiotu. W najlepszym razie, aby uwolnić się
             od jej nadmiernego zainteresowania, chowano książkę pod ławkę lub zasłaniano
             zeszytem do hebrajskiego. Nauczycielka musiała się zadowolić pracą z małą grupą
             dziewcząt, które cechowały się wrodzoną pilnością i szacunkiem do nauczyciela.
                „Karmelka” początkowo uważała, że może liczyć na Rachelę. Czasami roz-
             mawiała z nią w jidysz, a kiedy Rachela była skupiona, szybko uczyła się zasad
             gramatyki i rozumiała wiele słów, które znała z żargonu. Rachela czuła się nawet
             mocno spoufalona z „Karmelką”, tak jakby to była jej sąsiadka z podwórka czy



             3    Kozaczkami nazywano w kulturze żydowskiej pewien typ kobiet – mężnych, odważnych, odzna-
                czających się zaangażowaniem na rzecz innych.
             4    Chalucnica – żeńska forma od chaluc – pionier, osadnik.

             5    Chodź, Chano.                                                    219
   216   217   218   219   220   221   222   223   224   225   226