Page 205 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 205
wypadł z torebką, w której miał dwie kanapki z kiełbasą od Dyszkina . Dał jej
13
dziesiątaka na dwa lody, zaprowadził do „alejek” , posadził na ławce, a żeby
14
się nie nudziła, kupił jej magazyn z aktorkami filmowymi. A sam ruszył na mia-
sto, aby zainkasować rachunki z towarzystwa ubezpieczeniowego i na rzecz
sierocińca.
Sabina pożegnała go w dobrym nastroju. Była głodna i nie mogła doczekać
się, aby rozwinąć pakunek z chlebem i pikantną kiełbasą od Dyszkina. Otworzyła
żurnal z gwiazdami kina i ostrożnie przeżuwając, aby okruszki, broń Boże, nie
spadły na eleganckie damy z obrazków, wertowała go, podziwiając ze znawstwem,
ale i zazdrością, toalety aktorek.
Mijały godziny. Bukiet bzu, który troskliwie położyła obok siebie na ławce,
zaczął więdnąć gałązka po gałązce. Kiedy popołudniowe słońce spełzło z ławki
i wywędrowało z „alejek”, wielki, zimny cień rozgościł się na ulicach, przykrywa-
jąc też ławkę, ale nie zdołał swym chłodem ożywić bzu. Kiedy zapadł wieczór,
Sabina parę razy przespacerowała się po alejach. Magazyn, który kupił jej pan
Rumkowski, był już obejrzany i przeczytany na wylot wraz ze wszystkimi, nawet
najmniejszymi, anonsami. Także dwie porcje lodów zostały już dawno kupione
i skonsumowane. Nie pozostało jej nic innego, jak siedzieć i czekać, rozważając
w duszy, czy pan Rumkowski jeszcze pójdzie z nią do lunaparku.
W końcu zobaczyła go z daleka. Szedł powoli, lekko kulejąc. Pobiegła mu
naprzeciw, a on podał jej tabliczkę czekolady.
– Chodź! – wydał krótkie polecenie.
Zaczęła iść obok niego, ale nagle przypomniała sobie:
– Kwiaty! – Zmierzył ją wzrokiem. – Mój bukiet na ławce!
Chwycił ją za rękę.
– Zostaw to. Po co będziesz się wlec z takim wiechciem? – Posłusznie szła
dalej obok niego, ale co chwilę obracała głowę za siebie, w stronę ławki, na której
został bukiet. Zauważył jej niepokój. – Też masz problem z kwiatami. Tak czy
siak zwiędłyby, zanim doniosłabyś je do domu. No, czemu nie jesz czekolady?
Rozpakowała i ugryzła tabliczkę. Ale nie mogła się powstrzymać, żeby nie
obracać głowy w tył. Tam, w cieniu, na pustej ławce leżała już prawie niewidocz-
na kupka zwiędniętego piękna. Jej pierwszy bukiet kwiatów, własny – który tak
źle chroniła. Przez tych parę godzin, które spędziła, trzymając go w ramionach,
mając go przy sobie na ławce, stał się jej bliski, więc teraz, kiedy zostawiła go za
sobą, coś zaczęło w niej skowyczeć i dręczyć ją jak matkę, która opuściła dziecko
w ciemnej alei. Czuła się tak, jakby bukiet na ławce był nią samą – Sabinką,
13 Wytwórnia koszernych wędlin Sendera Dyszkina mieściła się przy ul. Piotrkowskiej 8.
14 „Alejkami” nazywa Chava Rosenfarb aleję Kościuszki, znaną też jako ulica Spacerowa i Prome-
nada. Była to reprezentacyjna ulica Łodzi, pomiędzy jej brukowanymi jezdniami znajdował się ele-
gancki deptak wysadzany krzewami, gdzie można było przysiąść na białych ławkach. 203