Page 175 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 175

epoce ewolucji gatunkowej. Stąd taki niepokój w nas, pewien rodzaj rozdarcia.
             Jesteśmy łowcami zwierząt, łowcami sławy, bogactwa, piękna. Mordercy i anio-
             ły w jednym ciele. Wciąż się ścigamy, ponieważ popycha nas do tego fizyczny
             i duchowy niepokój – dysharmonia w nas, która nie zaznaje ukojenia. Ale kiedy
             ten przejściowy okres przeminie, wykluje się nowy byt – wyższa forma człowie-
             ka, a wówczas zapanuje pokój oraz szczęście. Będziemy przeżywać nasze dni
             („my” jako ludzkość za tysiące lat) jak wszystkie stworzenia boskie, ale na dużo
             wyższym poziomie.
                Cóż nam pozostaje czynić? Siedzieć z założonymi rękami i usprawiedliwiać
             wszystkie popełniane okropności naszym „nieszczęśliwym” położeniem bytów
             przejściowych? Po stokroć nie. Ta odrobina rozumu i ducha, jaką posiedliśmy,
             choćby niedoskonała, już ma pewien sens. Może pomóc nam przyspieszyć drogę
             do osiągnięcia perfekcji. Powinniśmy walczyć o więcej szacunku dla życia. Po-
             wstrzymać mordowanie stworzeń dwunożnych czy czteronożnych. Na początku
             zrozumieć, jak blisko jest od zabicia ptaka do zamordowania człowieka. Nasze
             fizyczne potrzeby utrudniają nam pojęcie tej prawdy. Jestem jednak przekonany,
             że człowiek może być zdrowy i egzystować dużo szczęśliwiej, gdy nie będzie żył
             za cenę innych istnień. Kiedy uzna, że każde stworzenie ma prawo przeżyć swe
             dni i odejść w naturalny sposób – to prawo, które stosuje także wobec siebie.
             W tym kierunku powinna podążać medycyna, nauka, religia, sztuka, filozofia,
             a także… polityka.
                Byłem właśnie u mojej rodzącej. Krzyczy co cztery minuty. To już nie potrwa
             długo.
                Wracając do wcześniejszego wątku. Uśmiechniesz się pod nosem, gdy prze-
             czytasz moją „rozprawę”. Powiesz: „Mój Michał, biedaczysko, jest niewyspany
             i plecie tak ze zmęczenia”. Może faktycznie? Może dlatego, że jestem tak zmę-
             czony, słabną we mnie hamulce i moje prawdziwe „ja” kieruje piórem bez żadnej
             kontroli? No, jeśli tak, to masz czystą próbkę tego, co kryje się głęboko w moim
             wnętrzu, co gnębi moje serce i umysł. Oto cały Twój naiwny Michał – jak na dłoni.
                Moja Mirele, piszesz, że w Paryżu kwiecień w pełni. Mogę Cię zapewnić, że
             nasza Łódź – ten brudny kopciuszek – oczekuje wielkich cudów. Zrzuciła już
             z siebie brudne szmaty i przystroiła się świątecznie, po królewsku. Park Ponia-
             towskiego  stał się tajemniczym ogrodem. Zieleń drzew nie jest jeszcze ciemna
                      12
             i mocna – to raczej seledyn, jasny i świeży, a każda trawka rozsiewa własny,
             szczególny aromat.
                Nocne dyżury mam dwa razy w tygodniu. Zawsze po dyżurze, zanim pójdę
             spać, wpadam na godzinę do parku. Siadam na naszej ławce przy tym małym
             stawie, przy mostku. Pamiętasz naszą wierzbę? Jest dziś jeszcze bardziej



             12   Park Poniatowskiego – jeden z największych i najpiękniejszych parków Łodzi, utworzony w 1910 r.
                Od 1917 r. nosi imię księcia Józefa Poniatowskiego. W czasie wojny był to park Hitlerjugend.  173
   170   171   172   173   174   175   176   177   178   179   180