Page 179 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 179

Gutman i ojciec zabawiali się nawzajem. Tata jest za pan brat z całym jidy-
             szowym światkiem artystycznym naszego miasta. Rozmawiano o miejscowym
             teatrze żydowskim, także kameralnym. Ojciec i Gutman zaśpiewali nawet parę
             wesołych kupletów, a mama, świątecznie wystrojona, miała z tego zabawę aż
             do łez. Oczywiście tata chciał usłyszeć opinię Gutmana o lokalnych malarzach
             żydowskich, traktując każdego z osobna i wszystkich razem. W rozmowach nie
             pominięto również łódzkich literatów. Jednym słowem: było to dla mnie bardzo
             pouczające, ale siedziałem w czasie tych ożywionych rozmów jak na tureckim
             kazaniu.
                Przede wszystkim dzięki Gutmanowi, z którym często spotykałem się w Pesach,
             miałem (jak określiłby to mój ojciec) prawdziwie narodowo-kulturalne święto.
             Gutman zabrał mnie do domu Mazura, redaktora żydowskiej gazety w Łodzi,
             a tam znowu żywo dyskutowano o jidyszyzmie i żydowskości. Ponownie rozma-
             wiano o teatrze. Redaktor Mazur uważa mianowicie, że łódzki teatr żydowski stoi
             na wyższym poziomie niż warszawski, co tłumaczy tym, że tu, w Łodzi, spotkały
             się wpływy trzech kultur: polskiej, rosyjskiej i niemieckiej. I to spotkanie miało
             się niezmiernie przyczynić do podniesienia poziomu także teatru żydowskiego.
             Gutman zaś nie włączałby wpływu niemieckiego i mocno powątpiewał w słusz-
             ność wywodu Mazura. Zaczęła się zagorzała dyskusja, która uspokoiła się, gdy
             doszli do wniosku, że teatr żydowski wytworzył własny styl, a co do wpływu
             sztuki niemieckiej to nie był on czysto niemiecki, ale szerzej – europejski, uni-
             wersalny. Niemcy stanowiły jedynie furtkę, przez którą sztuka światowa dostała
             się na grunt żydowski. Redaktor Mazur jest doskonałym mówcą i każdy, chcąc
             nie chcąc, wsłuchuje się w jego wywody. Podał przykład poety z Bałut, kogoś
             w rodzaju trubadura, który pisał wiersze na papierosowych bibułkach, ponieważ
             nie miał grosza przy duszy. Nawet ten ludowy poeta jest pod wpływem kultury
             niemieckiej, choć Mazur nie był nawet pewny, czy umiał czytać po niemiecku.
             Jaki jest zatem jego wniosek? Twierdzi, że w kulturze istnieje coś w rodzaju ma-
             gnetycznego przyciągania człowieka do człowieka, narodu do narodu – dokładnie
             jak w fizyce mamy przyciąganie jednego ciała do drugiego. To przyciąganie jest
             obecne zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym sensie. To zależy tylko od siły
             dawcy i od intuicyjnej selektywności biorcy. Mazur uważa, że także hitlerowska
             kultura ma i będzie mieć wpływ na inne narody. Na przykład oczywisty jest jej
             wpływ na naszą politykę. I nawet my, powiada, Żydzi, którzy jesteśmy jej kozłem
             ofiarnym, również będziemy mieli albo już mamy w sobie jakiś element tego
             wpływu. To zależy tylko od tego, jaką siłą własną dysponujemy i na ile zdołamy
             przeciwstawić się truciźnie. Może tak być, twierdzi on, że nawet nienawiść Hit-
             lera do Żydów ma na nas wpływ. Możemy zacząć sami się nienawidzić. Nasi
             wcześniejsi wrogowie nauczyli nas czegoś na ten temat. I w tym miejscu od razu
             przeszliśmy na tematy polityczne…
                Na tym nie skończyło się moje jidyszystyczne wykształcenie, prowadzone
             pod doświadczonym okiem Gutmana. Zaprowadził mnie do kawiarni literackich   177
   174   175   176   177   178   179   180   181   182   183   184