Page 180 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 180

„Astoria”  i „Pod Szklanką”, gdzie poznałem całe grono młodych, obiecujących
                  16
           talentów, z których wyróżnia się szczególnie jeden – pewien Berkowicz, który
           wedle Gutmana zapowiada się na literackiego gaona . Ten Berkowicz, młodzie-
                                                      17
           niaszek noszący żydowskie nakrycie głowy i posiadający ciekawy, zdumiewający
           wyraz twarzy, kiedy usłyszał, że jestem lekarzem, zaczął mi opowiadać o swoim
           przyjacielu chorującym na płuca, oczywiście też wielkim talencie, który jednak
           jeszcze nie zabłysnął na literackim nieboskłonie, po czym dał mi do zrozumienia,
           że moim kulturalnym i ludzkim obowiązkiem jest natychmiast, nie dopijając filiżanki
           kawy, wstać z miejsca i pomaszerować z nim na ulicę Zawadzką , aby ocalić dla
                                                               18
           ludzkości tę wielką gwiazdę. Idziemy – Gutman, Berkowicz i ja – przez oświetlone
           ulice, przepychając się między wystrojonymi spacerowiczami. Waga naszej misji
           zjednoczyła nasze potrójne istnienie w jedną całość. Chciałem wstąpić do mojego
           pokoju po torbę lekarską, ale Berkowicz kategorycznie mi zabronił. Powiedział,
           że chory przyjaciel nienawidzi lekarzy i w żadnym wypadku nie może się wydać,
           że należę do tego znienawidzonego klanu. Z chorym geniuszem mam rozmawiać
           o wszystkim, co mi przyjdzie do głowy, tylko nie o jego chorobie, a w czasie
           pogawędki obserwować go z daleka i tak postawić diagnozę. Berkowicz tłuma-
           czył, mrugając przy tym w moim kierunku swoimi krótkowzrocznymi oczkami,
           że dopiero potem, kiedy Friede zobaczy, iż nie mówię złych rzeczy i gdy zyskam
           jego sympatię, sprowadzi się rozmowę na właściwy temat – bardzo ostrożnie,
           aby Friede, broń Boże, nie połapał się, gdyż ma bardzo wrażliwą intuicję, przez
           co karty mogłyby zostać odkryte za wcześnie.
             Chcesz wiedzieć, co ja na to? Nic. Pozwoliłem się im prowadzić i dobrze się
           czułem z tą poufałością, jaką mnie obdarzyli. Tak, między nimi, Gutmanem i Ber-
           kowiczem, jest obecna taka poufałość jak między sąsiadami – bliskość tchnąca
           domowym ciepłem, która przywodzi na myśl piątkową rybę mamy . Włączony do
                                                                19
           tego towarzystwa czułem się zarówno egzotycznie, jak i zwyczajnie, familiarnie,
           ale też obco, a jednak – jak powiedziałem – bardzo mile. Ale kiedy dotarliśmy do
           chorego, nie zastaliśmy go w domu. Berkowicz nie rezygnował, wziął mój adres
           i jeszcze dwa razy pokonywałem z nim drogę do chorego przyjaciela, ale bez
           rezultatu. Za każdym razem zastawaliśmy drzwi zamknięte. Nie mam jednak
           wątpliwości, że chory Friede koniec końców wpadnie w moje „zbrodnicze” ręce.
           Już Berkowicz zadba o to.




           16   Kawiarnia „Astoria” (ul. Piotrkowska 27), w okresie międzywojennym skupiała środowisko żydow-
             skiej bohemy artystycznej, spotykali się tam pisarze, malarze, aktorzy.
           17   Gaon – tytuł nadawany autorytetom rabinicznym, wybitnym interpretatorom Talmudu.
           18   Obecnie ul. Próchnika.
    178    19   Ryba tradycyjnie podawana była w szabatowy wieczór, tu jest symbolem bliskości rodzinnej.
   175   176   177   178   179   180   181   182   183   184   185