Page 92 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 92

Rozdział dziewiąty













                                           1

           Od  momentu,  kiedy  dobra  nowina  rozeszła  się  po  getcie,  ludzie  za-
           częli przechodzić przez drewniany most z większą pewnością siebie. Na
           wschodzie mieli teraz przecież potężnego sojusznika. Już niedługo będą
           mogli zburzyć most, usunąć zasieki z drutu kolczastego i odpruć żółte
           gwiazdy.
             Patrząc na przejeżdżające tramwaje, próbowano w migających obok za-
           mazanych twarzach odczytać jakiś porozumiewawczy znak, jakieś spojrzenie,
           jakiś gest: jesteśmy z wami… Lecz przepaść, głęboka w czasach przedwojen-
           nych, teraz stała się jeszcze głębsza. Tramwaje przejeżdżały, nie dochodziło
           z nich żadne słowo, żaden znak. A z posterunków przy moście i przy granicy
           getta płynęły te same znaki, co zawsze. Karabiny znajdowały się w pewnych
           rękach, posługiwano się nimi z równą łatwością jak przedtem. Wielu z tych, co
           szli mostem, na drugą stronę nie dotarło. Za wcześnie podnieśli głowę. Lecz
           napięcie, oczekiwanie i radość trwały. Oczekiwano wielkich rzeczy. Może już
           jutro rano obudzą się i zobaczą, że nienawistne mundury zniknęły? Że inna
           armia wkracza w triumfie?
             Mijały jednak dni i tygodnie, lato doszło zenitu, trzeba było porzucić
           niecierpliwą nadzieję na szybki koniec wojny i zastąpić ją cierpliwym, choć
           często bezskutecznym wyczekiwaniem w kolejkach przed punktami przy-
           działu żywności.
             I znowu zaczęto w desperacji liczyć dni między przydziałami. Ludzie
           tęsknili za jesienią, bo mogła przynieść nowe zbiory i nowe dostawy kar-
           tofli i brukwi. A jednocześnie bali się, gdyż mieli w pamięci ciemności,
           śnieg i mróz.

     92
   87   88   89   90   91   92   93   94   95   96   97