Page 79 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 79

– Słyszane rzeczy, panie Lewin – zawołał – zabrali dzisiaj drzwi do ubikacji.
             Czy oni zwariowali? Niedługo cała podłoga zniknie, co wtedy zrobimy? Gno-
             jarze już przeklinają na czym świat stoi, bo jeden dostał kamieniem w głowę.
                – Kamieniem? Ale…
                Henryk uśmiechnął się krzywo i usiadł koło Pauli na łóżku.
                – Są i śmieszne momenty w tym całym okropieństwie. Oni tu byli dzisiaj
             wcześnie rano.
                – Tak, to się czuło – wtrącił Goldberg. – można się było udusić. Beczko-
             wóz był nieszczelny, będziemy to wąchać wiele dni, jeśli deszcz wkrótce nie
             spadnie. Ale co to było z tym kamieniem?
                – No, Irena Razer siedziała w środku, kiedy oni nadeszli z beczkowozem.
             Wolna była tylko ta ubikacja bez drzwi, więc ona tam siedziała jak na scenie.
             Tamci na nią nie zwracali uwagi, zaczęli ładować gówno jak zwykle, a ona
             siedziała i nie wiedziała, co robić. Zaczęła wyrzekać i krzyczeć, że mają się
             wynosić i poczekać, aż będzie gotowa. Bo jak nie, to im głowy porozbija.
             Ale oni nie mieli czasu zajmować się szalonymi kobietami, pozwolili jej ga-
             dać i robili swoje. A ona, jak tylko stamtąd wyszła, złapała kamień i rzuciła
             w jednego z nich. I trafiła. Potem musiała uciekać ile sił w nogach, bo gonił
             ją z wiadrem. Boże, jak ja się śmiałem!
                – No i co, dogonił? – zainteresował się Goldberg.
                – Był blisko, ale ona jest zwinna jak łasiczka, umknęła mu. Bardzo to
             było śmieszne.
                – Nie bardzo rozumiem, co w tym wesołego – powiedziała ostro Paula
             i podniosła się. – A ojciec mógłby się z tego śmiać? Dla mnie to obrzydliwe!
                – No, córeczko, to nie takie groźne. – Lewin wziął papierosa od Goldberga
             i zapalił. – Rozumiesz, na sprawę można popatrzeć z dwóch stron. Z jednej
             strony jest tak, że nasze warunki tutaj odbierają nam właściwości, jakie myśle-
             liśmy, że mamy. Kiedyś uważaliśmy, że żyjemy nie tylko po to, żeby się najeść,
             że jest wiele innych ważnych rzeczy. Jest kultura, są różne skomplikowane
             uczucia i różne przeżycia, nie czekaliśmy tylko na następny posiłek. A teraz
             odkryliśmy, że jedzenie jest najważniejsze, że kartofle są bardziej interesujące
             niż najpiękniejsza poezja i że trudno się śmiać, jak zęby szczękają z zimna.
             Ale z drugiej strony, jeśli zacznie się płakać nad tym, że dobrze wychowany
             człowiek przemienił się w pusty żołądek i gęsią skórkę, niełatwo będzie prze-
             żyć. Dobrze się pośmiać czasami z siebie samego. Ja myślę, że nasz Zajdel tak
             naprawdę nie śmiał się z Ireny Razer, ale z siebie i z nas wszystkich, i z całej
             tej sytuacji, w której jesteśmy. No z tego, że w ogóle możliwe jest znaleźć się   79
   74   75   76   77   78   79   80   81   82   83   84