Page 74 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 74
– To może uważasz, że tutaj jest lepiej, bo nikt za tobą nie woła „Żydówka”?
– Nie, tutaj nie mogę się bronić. Nie mogę oddać, nie mam komu. Żyjemy
jak w klatce, jak zwierzęta. Wyjść nie można.
Dawid pochylił się, zerwał źdźbło trawy, okręcił je zamyślony wokół palca.
Siedział przez chwilę w milczeniu.
– Dla mnie, Paula, to miejsce jest jak świątynia. Chciałem, żebyś zobaczyła
ten kawałek pola, kwitnące bzy, poczuła ten zapach. Tu nie jesteśmy dzikimi
zwierzętami w klatce. Jesteśmy wolni, pod niebieskim niebem, wśród kwitnących
kwiatów. Nie ma tu wojny i bezsensownego mordowania. Siedzimy, patrzymy na
trawy i kwiaty. Jeśli zechcemy, możemy stąd odejść i iść, dokąd sobie zażyczymy,
nikt nam nie zabroni. Żółte gwiazdy nosimy nie dlatego, że jesteśmy Żydami. Tak
sobie je przypięliśmy, bo nam się podobają, są fajne. Nie idziemy stąd, bo nam się
nie chce, życzymy sobie właśnie tu siedzieć i grzać się w słońcu. Jesteśmy wolni.
Dawid chwycił rękę Pauli, trzymał ją przez moment między swoimi. Potem
powiedział niemal błagalnie:
– Prawda, że jesteśmy wolni?
Kiedy tak trzymał jej rękę, pochylony ku niej, i kiedy widziała jego nieśmiałe,
uśmiechnięte oczy, Paula poczuła, że bardzo go lubi. Znalazła przyjaciela.
– Tak, Dawid. Jesteśmy. Teraz jesteśmy.
2
Gołda Stern stała niezdecydowana w korytarzu przy swoich drzwiach.
Trzymała rękę na klamce, nie mogła się jednak zmusić, by ją przycisnąć
i znowu znaleźć się w tej ponurej, duszącej atmosferze, która panowała w ich
domu od śmierci Szmula.
Wzdrygnęła się, kiedy usłyszała, że otworzyły się drzwi mieszkania naprze-
ciwko i wyszedł z nich Henryk Zajdel. Słaby, ledwie dotąd wyczuwalny zapach
smażonego mięsa stał się wyraźniejszy. Zajdlowie robili dzisiaj coś ze swojej
mięsnej racji, tak jak wszyscy sąsiedzi. Poczuła, że uczucie nieprzyjemnego
ssania w żołądku wzmogło się. Zakręciło się jej w głowie.
– Co się dzieje, źle się pani czuje?
– Nic mi nie jest – odpowiedziała szybko i otworzyła drzwi. – Stałam
tylko tak i myślałam.
Henryk pokiwał obojętnie głową, zaczął schodzić na dół, a Gołda cicho
74 zamknęła za sobą drzwi.