Page 72 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 72
zaprzężona w dwa konie. Paula przystanęła, patrzyła na powóz, który szybko
się z nią zrównał.
Jechał nim Rumkowski. Obok niego siedziała jakaś młoda kobieta, z tyłu
stali dwaj policjanci z rękoma na klamkach drzwi. Powożący trzasnął biczem,
konie przyspieszyły. Paula zdążyła zauważyć wielką, jakby rzeźbioną w ka-
mieniu głowę z potężną czupryną siwych, lśniących włosów. Rumkowski
pokazywał coś swej towarzyszce podniesioną ręką. Nosił rękawiczki.
Paula stała, patrząc za znikającym, coraz mniejszym powozem, kiedy
poczuła, że ktoś dotknął jej włosów.
– Dawid…
– Cześć, Paula. – Chłopak stał przy niej, patrzył jej w twarz z powagą.
– Pięknie dziś wyglądasz. A twoje włosy…
Paula uśmiechnęła się, zaczęli iść koło siebie. Nie miała nic przeciwko
temu, by głaskał jej włosy. Przeciwnie, sprawiało jej to przyjemność, bo robił
to delikatnie i ostrożnie. Lecz teraz szedł z rękoma splecionymi za plecami.
Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
– O czym myślisz? Jakoś posmutniałeś.
– Nie, myślałem tylko o tym facecie, który tu jechał. O Rumkowskim.
Nie lubię, jak jego powóz wchodzi mi w drogę.
– Dlaczego?
– Budzi we mnie złe myśli. A dzisiaj piękna pogoda, wszystko rośnie, nie
chcę takich myśli. Chodź, coś ci pokażę.
Zostawili już za sobą ostatnie domy, szli przez otwarte pole. Gdzieniegdzie
można było zobaczyć jakieś chałupy i stodoły, zniszczone i podupadłe ze
starości. Dawid skierował swoje kroki do jednej z nich.
Dom wyglądał okropnie, w dachu dziury, ani jednego całego okna. Obok
bocznej ściany stał kamienny mur, prawdopodobnie to granica posiadłości.
Dawid obszedł go, Paula szła niepewnie za nim. To, co widziała, nie było za-
chęcające, nie miała nadziei, że reszta będzie lepsza. Stanęła jednak zdumiona,
gdy przeszli na drugą stronę.
– Ależ Dawid! – wykrzyknęła. – Tu jest cudownie!
– Prawda!? – odpowiedział z dumą w głosie. – Nietrudno tu zapomnieć,
gdzie żyjemy.
Łatwo było się z nim zgodzić. Niewielkie podwórko zarastała bujna trawa.
Kwitnący bez zakrywał prawie całą ścianę. Tworzył z jednego końca rodzaj
altany z dwoma płaskimi kamieniami w środku. Można na nich było siedzieć
72 z twarzą w słońcu. Daleko widniały setki fabrycznych kominów, teraz już