Page 67 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 67

3

                – Niedługo się odmieni – powiedział Jakub.
                Był kwiecień, druga wiosna w getcie. Sąsiedzi zgromadzili się jak zwykle
             wokół niego, by wysłuchać nowości. Wiadomości przestały już pogłębiać
             ich rozpacz, choć były równie złe każdego dnia i nie dawały najmniejszego
             powodu, by marzyć o zmianie na lepsze. Pocieszali się, że tak wiecznie trwać
             przecież nie może, chociaż odległość do wyzwolenia zaczęto już mierzyć
             nie w miesiącach, lecz w latach. Niemcy nie byli sami, mieli za sobą Włochy
             i Japonię, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię. Jugosławia była oblężona,
             Grecja rozgromiona. Wszystkie podbite kraje musiały oddawać owoce swej
             mozolnej pracy w ręce tej niewyobrażalnej mocy, która mogła robić, co chciała.
                – To jest koniec świata – rzekł Goldberg.
                – To się odmieni – upierał się Lewin. – Jest tak źle, że może już tylko być
             lepiej. To nie może trwać długo.
                – Dla nas nie, dla Ameryki może – wtrącił Henryk Zajdel. – Ameryka
             śpi. Nic ich nie rusza. Anglia niedługo upadnie, a oni tam śpią. Niech ich
             diabli wezmą!
                Lewin siedział w milczeniu, przybity. Wprawdzie nigdy nie wierzył w zwy-
             cięstwo Niemiec, ale koniec wojny ukryty był w nieprzeniknionej mgle,
             daleko, niewidoczny.
                Obserwował starego Mojsze, który był u niego po raz pierwszy. Ten milczał
             cały wieczór, siedział ze splecionymi rękami, patrzył w ziemię. Wydawał się
             zupełnie spokojny.
                – Panie Mojsze, co pan o tym myśli?
                Szewc podniósł oczy, patrzył dłuższą chwilę na zniszczoną twarz Lewina,
             potrząsnął bez aprobaty głową.
                – Oczy panu płoną, Lewin. Cały się pan wypala od środka. Każdego
             dnia przychodzi pan tu z nowinami, to pana niszczy. Jaki w tym sens? Po co
             tego słuchać? Niczego to nie zmieni na świecie, w getcie też nie. Tu rządzi
             Rumkowski, tam Niemcy. A pan tylko siwieje i chudnie. I co panu z tego?
                Lewin westchnął.
                – Pewnie, że żyłoby się spokojniej, gdyby zatkać uszy i zamknąć oczy.
             Ale nie mogę tak. Codziennie mam nadzieję, potem spotyka mnie zawód.
             Lecz któregoś dnia przyjdą dobre wiadomości. Muszę wiedzieć, co się dzie-
             je, to dla mnie tak ważne jak jedzenie. Całe dnie na to czekam. Kiedy Ser-
             giusz wchodzi, próbuję zgadnąć z jego twarzy, co tam ma do opowiedzenia.    67
   62   63   64   65   66   67   68   69   70   71   72