Page 410 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 410

butach i cała wpadła do kałuży. Jankew przyskoczył do niej i pomógł się podnieść.
           Dotknięcie nagich rąk dziwnie parzyło. Ich palce splotły się niczym zasznurowane
           i trudno im było je rozdzielić.
             – A niech diabeł porwie moje buty! – westchnęła, chociaż była im wdzięczna...
           za to, że pomogły się jej przewrócić i za to, co czuła pod dotykiem palców Jan-
           kewa. Dotknięcie to było wspaniałą rzeczą. – Zdejmę buty, pójdę boso i będzie
           po problemie! – Ściągnęła mokre buty z nóg. Chłopiec otarł twarz rękawem.
             – Chodź! – zaproponował. – Przeczekamy chwilę pod daszkiem stajni!
             On też zdjął buty i szli drogą boso, rozpryskując wodę. Pochyleni zbliżyli się
           do stajni zabitej prętami. W środku konie rżały bojaźliwie, a w domu sprzedawcy
           koni skomlały psy. Ktoś zapalił w izbie lampę. Binele i Jankew przywarli do ściany
           drewnianej stajni, aby schronić się przed wodą, która spływała z małego daszku
           nad ich głowami. Przyglądali się, jak błyskawice przecinają niebo i czekali na
           grzmoty, który rozlegały się zaraz potem.
             Jankew, nieco oddalony od Binele, wycisnął rozprostowane, kapiące pejsy.
             – Nie boisz się? – zapytał.
             – Niczego się nie boję! – odpowiedziała.
             – Nie mów tak! – śmiesznie pogroził jej palcem.
             – Mogę ci przysiąc, na co chcesz!
             – Nie bałaś się… wtedy?
             – Broń Boże! – przyłożyła dłoń do serca. – Nie było również czasu na to... aby
           się bać. Nie chciałam, aby mnie zabili, nie chciałam też, aby zabili tatę i siostry
           z dziećmi. Ale możesz mnie straszyć najokropniejszymi rzeczami, demonami,
           Asmodeuszem, piekłem.
             – A Boga również się nie boisz?
             – A dlaczego miałabym się Go bać?
             – Ja się Go boję... Asmodeusza też... A nawet ciebie...
             Roześmiała się:
             – Myślisz, że jestem silniejsza od ciebie, bo potrafię tak dobrze biegać?
             – Tak, myślę, że jesteś silniejsza.
             Patrzyli na siebie z pewnego oddalenia. Widział jej ciało, sterczące piersi wy-
           raźnie zarysowane pod materiałem sukienki, która się do nich przykleiła. Cisza
           między nimi stawała się coraz bardziej napięta. Ziemia drżała i szumiała niczym
           czarna fala deszczu. Skomlenie psów i rżenie koni napełniało ich serca niepo-
           kojem. Wydawało się, że to skomlenie i rżenie wydobywa się z ich własnych ciał.
             – Znasz się na błyskawicach? – Binele wskazała oczami niebo.
             – Wstrząsają całym światem – potwierdził.
             – Rebojne szel Ojlem złości się – rzuciła.
             – Tak... jakby nie mógł znaleźć sobie miejsca, a może wręcz... a może jakby
           przeżywał męki rozkoszy.
             Nie zrozumiawszy, zapytała:
    410      – Co robi Rebojne szel Ojlem, kiedy jest mu za ciasno na świecie? Kiedy
   405   406   407   408   409   410   411   412   413   414   415