Page 414 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 414

7

           Josel Obed coraz bardziej poddawał się swojemu losowi, przyjmował niemal
           z obojętnością postępującą utratę wzroku i nawet rany na sercu i duszy, które
           kiedyś przyprawiały go o złość, o niemal morderczy gniew – pokonywał teraz
           zawziętością i uporczywym milczeniem. Często myślał o powiedzeniu reb Mende-
           lego z Kocka, że największym krzykiem na świecie jest milczenie. Reb Mendele
           Kocker dodał, że istnieje jeszcze wyższy poziom milczenia: pieśń!
             „Nic z tego!” – stwierdził Josel. „Na taki poziom nie dam rady się wznieść”.
             Na początku zimy, niedługo po zniknięciu Binele, Ariel, chłopiec z bejt midra-
           szu, syn Fiszelego Rzeźnika, przyniósł mu do sklepu liścik, który okazyjnie ktoś
           przywiózł z Łodzi. Był to list od jego syna Herszelego.
             „Drogi tato! – pisał Herszele – Piszę ten oto list z miasta Łodzi, gdzie jestem
           już od ponad pół roku. Piszę do ciebie, aby dać ci znać, że twój syn nie będzie
           tym, kim ty chcesz, aby był – lecz będzie tym, kim on sam chce być: wolnym
           człowiekiem.
             Piszę do ciebie, aby wyrównać z tobą rachunki. Uczyniłeś ze mnie tchórza,
           tato, zrobiłeś ze mnie człowieka, który nie jest człowiekiem, lecz robakiem,
           pasożytem. Nie, nawet jeszcze czymś gorszym: posłuszną maszyną, która
           wypełnia polecenia Tego z góry oraz Twoje. Ty oraz rebe Szapsel i cała wasza
           banda z kahału należycie do świata, z którym nie chcę mieć już nic wspólnego.
           Nie chcę nosić na sobie fałszywego brzemienia, które nałożyliście na moje
           barki, nie chcę siedzieć z założonymi rękami i czekać na Mesjasza, którego
           wymyśliliście – aby wam było wygodniej tkwić w zastygłym bagnie bezradno-
           ści. Chcę być mesjaszem sam dla siebie. Chcę budować nowy świat, świat
           ludzi wolnych, którzy nie noszą chomąta na ciele, ani na duszy. Bardzo Cię
           kocham, tato, szanuję Ciebie i cierpienie, którego doświadczyłeś, ale, tak,
           pomiędzy nami wyrosła przepaść i kto wie, czy jesteś w stanie ją przekro-
           czyć...”
             Z dużym wysiłkiem przeczytawszy list chorymi oczami, Josel Obed podarł go
           na drobne kawałeczki, zamknął sklepik w połowie sezonu i poszedł do domu.
           Oznajmił córkom, że ich brat Herszele nie żyje. Naciął ubranie i usiadł, aby
           odprawić sziwę  po synu, który był jego jedynym kadiszem.
                       9
                                              *
             Kiedy Josel zakończył żałobę i wrócił do sklepiku na Pociejowie, ukazała mu
           się jaśniejąca twarz Hindy Wdowy.
             – Możecie mi pogratulować, reb Joselu! – zawołała z tryumfem w głosie.
           – Mój Szolem ma synka... To znaczy, moja synowa urodziła... Tak!





           9    Sziwa (hebr. siedem) – siedmiodniowa żałoba po śmierci bliskiego członka rodziny.
   409   410   411   412   413   414   415   416   417   418   419