Page 17 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 17

– Ach, zapomniałem to wyjaśnić – odrzekł wyraźnie zmartwiony,
            po czym nacisnął niewłaściwy guzik i skasował wszystko to, co przed
            chwilą nagrał.
                      3
               – Szajse ! – wymknęło mu się rzadko używane przekleństwo. – Myślę,
            że czas już zacząć szykować lunch. Dzisiaj zrobię brokuły z jajkiem,
            dobrze? – powiedział, zdjąwszy okulary.

                                           * * *

               Tata zmarł w 2001 roku. Mój smutek ustępował powoli. Za każdym
            razem, kiedy wchodziłam do jego pokoju, powracało do mnie wspo-
            mnienie pogrzebu, jakby odbył się dopiero kilka dni wcześniej, dlatego
            przez trzy lata odkładałam na później porządki w jego szafie. Teraz
            stałam tam, wpatrując się w dywan w geometryczne wzory, który sam
            wybrał, kapcie nadal ustawione równo jak w wojsku, tak jak je zostawił
            pod łóżkiem. Wszystko nadal nosiło ślady jego osobowości i zdawało się
            krzyczeć: „Masz zamiar zrobić z tej sypialni muzeum?”.
               Szafa ojca wcale nie pękała w szwach. Był bardzo oszczędny i przez lata
            nie kupował nic nowego. Dręczyło mnie poczucie winy, bo wiedziałam,
            co tata by powiedział. „Weź moje płaszcze i swetry i oddaj je do jakiejś
            fundacji dobroczynnej, jest tylu bezdomnych ludzi, którym mogłyby się
            przydać”.
               – Ale tato, chciałabym zatrzymać je trochę dłużej – błagałabym go.
               A on z pewnością odrzekłby:
                                                       4
               – Minęły trzy lata! Ach, Aniu, to takie szande . Zabierz zaraz te rzeczy
            do Goodwill. Zrób to dla mnie.
               Była jednak wiosna i płaszcze nikomu by teraz nie pomogły. Zanoto-
            wałam w pamięci, aby jesienią oddać je do ośrodka pomocy i zaczęłam
            przeglądać zawartość szafy. Przytulałam się do płaszczy i swetrów
            w nadziei, że zachowały jego zapach, ale do tego czasu zdążył całkowicie
            wywietrzeć; pozostał jedynie nikły aromat kulek na mole. Wyjęłam jego
            ulubioną niebieską koszulę i dostrzegłam smużkę farby na rękawie. Miał
            ją na sobie, kiedy malował. Nie mogłam się nie uśmiechnąć – tata był
            tak schludny, że nie założyłby na siebie tej koszuli, gdyby zauważył żółtą


            3       Szajse (jid.) – dosłownie gówno, używane w znaczeniu: cholera.
            4       Szande (jid.) – wstyd.

                                                                          17
   12   13   14   15   16   17   18   19   20   21   22