Page 258 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. "Żółta gwiazda i czerwony krzyż" Arnold Mostowicz
P. 258

wygody w porównaniu z podłogą wagonu, nawet pokrytą słomą...
                    Na zewnątrz ustały nawoływania esesmanów i gwizdki kolejarzy –
                  pociąg wreszcie ruszył. Stali na stacji przynajmniej pięć godzin i chorzy
                  przez cały ten czas nie otrzymali nic do jedzenia, a co gorsza, nic do picia.
                  Na szczęście przekonał się, że w wagonie jest mniej duszno, niż można się
                  było spodziewać. Przynajmniej na razie.
                    ...Rytmiczny stukot kół powoli uspokajał chorych. Przez kilka godzin
                  pociąg to jechał, to zatrzymywał się, to się cofał, to jak gdyby kluczył.
                  Wreszcie  ponownie  się  zatrzymał...  Ktoś  otworzył  drzwi  wagonu.
                  Znajdowali się na nieoświetlonej stacji. Po chwili czyjeś ręce – nie
                  dostrzegł z powodu ciemności, czyje – zaczęły wrzucać do wnętrza
                  wagonu kromki chleba. Nikt nie widział, gdzie te kawałki chleba padały.
                  W ciemnościach rozpoczęła się rozpaczliwa walka. Toczyła się w mroku
                  i ciszy – świadczyły o niej tylko świszczące oddechy, przyciszone zło-
                  rzeczenia i chrzęst słomy. Oczywiście ci z chorych, którzy byli silniejsi
                  i sprawniejsi, zagarnęli dla siebie po kilka kromek. Przygnieceni i najsłabsi
                  nie wywalczyli prawdopodobnie żadnej. Wprawdzie czuł się odpowie-
                  dzialny za porządek w wagonie, ale jak go utrzymać, nie mogąc wstać?
                  Biernie więc przyglądał się, a raczej się przysłuchiwał, zamieszaniu wywo-
                  łanemu bojem o chleb. Postój nie trwał tu zresztą długo. Po pewnym
                  czasie drzwi znowu zostały przez czyjeś ręce zamknięte i pociąg ruszył
                  dalej. Przez to ciągłe kluczenie nie wiedział nawet, czy na zachód, czy
                  na południe... Trudno sobie było wyobrazić, że pociąg mógłby obrać inny
                  kierunek...
                    Minęło kilka godzin. W wagonie zaczęło się robić coraz duszniej.
                  Zamykając więźniów, Niemcy nie dostarczyli do wagonów żadnego
                  kubła. Zresztą, nawet gdyby taki kubeł był, dotarcie do niego wymaga-
                  łoby ekwilibrystyki, na którą nikogo z zamkniętych nie było stać. Dotknął
                  ręką słomy. Tak jak przypuszczał – była mokra. Jednocześnie natrafił na
                  zagubioną w słomie kromkę chleba. Nie zamierzał z niej zrezygnować...
                    Rytm pociągu i ciężkie powietrze uśpiły go. Kiedy się obudził, ciągle
                  było ciemno. Stracił zupełnie rachubę czasu. Pociąg ponownie się
                  zatrzymał, z ciemności dochodziło ciężkie chrapanie chorych...
                    Nagle doszedł go odmienny zgoła ton. Nie wierzył własnym uszom.

                  256                               ŻÓŁTA GWIAZDA I CZERWONY KRZYŻ | JoacHiM






         Mostowicz_zgck_-010214_.indd   256                                  14-01-31   14:38
   253   254   255   256   257   258   259   260   261   262   263