Page 64 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 64

– A żółte kwiaty? – Abraszka pokazał palcem kępki kwiatów, które rosły
           z boku wzdłuż rowu. – Jak one się nazywają?
             – Skąd mam wiedzieć? – Jankew wzruszył ramionami. Ale kwiaty przypo-
           mniały mu o parze dziewczęcych warkoczy, więc wyjaśnił Abraszce: – Tam, w tym
           ukrytym świecie, nazywają się: miłostki.
             – To co będziemy robić na tamtym ukrytym świecie? – zapytał Abraszka
           z ciekawością.
             – Czemu pytasz, co będziemy robić? – Jankew wrócił do poprzedniego
           śpiewnego tonu. – Już tutaj się zaczyna właściwe działanie. Tu nie wystarczy
           mieć silne ciało. Nie, nie wystarczy. Tu trzeba mieć pragnienie, wolę tak mocno
           naprężoną jak cięciwa łuku, jak proca. Aby można było na niej wystrzelić du-
           szę tak wysoko, by dosięgła zaprzęgu Rebojne szel Ojlem  i przejechała z nim
                                                           5
           wszystkie siedem niebios.
             Abraszka zacisnął pięści ze wszystkich sił. Tak zagryzł i wyszczerzył zęby i tak
           napiął całą twarz, że aż poczerwieniał po szyję. Rzucając za siebie, w kierunku
           Jankewa, zabawne, przeciągłe spojrzenie spod zmarszczonego czoła, wydusił
           spomiędzy zaciśniętych zębów:
             – Popatrz tylko, Jankewie… Zobacz, jak moja wola jest naprężona! – Na-
           stępnie rozluźnił mięśnie twarzy i stwierdził: – Już, moja dusza już siedzi tam,
           na chmurze. A twoja gdzie?
             – Czemu pytasz, gdzie? – odpowiedział poważnie Jankew. – Tuż przy twojej.
             Pewnego razu, gdy obaj byli tak bardzo zagłębieni w owe sekretne światy
           i z zadartymi głowami wędrowali spojrzeniami po niebie, Susi przejął inicjatywę
           i „na własne kopyto” nieoczekiwanie przeskoczył rów, powodując, że Abrasz-
           ka i Jankew, wtuleni w siebie, sturlali się z jego grzbietu. Trawa w rowie była
           miękka i wysoka, a oni całkiem mokrzy od wody pod trawą. Abraszka pękał
           ze śmiechu.
             – Zobacz, Jankewie! – wykrzyknął. – Zobacz, jak zmoczyły się moje tajemne
           spodnie na sekretnej dupce!
             Jankew pobiegł łapać konia. Wówczas okazało się, że Susi przypłacił tę
           awanturę zwichnięciem nogi. Chłopak podrapał się po brodzie.
             – Co teraz?
             – Do domu nie wrócimy! – postanowił Abraszka. – Tata mógłby, broń Boże…
             – Głupstwa mówisz. A dokąd mielibyśmy iść?
             – W świat. Znajdziemy kowala, a on już jakoś pomoże naszemu Susiemu.
             – Kowal! – zawołał Jankew. – W drodze na Chwosty jest kowal… stelmach!
             – To chodźmy! – odrzekł Abraszka, otrzepując spodenki mokre na pupie.
           Jankew chwycił go za rękę, a drugą ujął za cugle kulejącego Susiego.




     64    5    Rebojne szel Ojlem – Pan Wszechświata, jedno z imion boskich w judaizmie.
   59   60   61   62   63   64   65   66   67   68   69