Page 308 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 308

żonglera, sztukmistrza. I ten biały brzuch sziksy, rozkoszny pępek, jak dziurka
           w zagłębieniu misy… do której zwrócił wszystko, co zjadł i wyżłopał parę godzin
           wcześniej…
             Tutaj był brzuch Binele i pępek pośrodku: święte utensylia…
             Potem długo leżeli trzymając się w ramionach, w kompletnej, całkowitej ciszy,
           nie zwracali uwagi na to, że nie powiedzieli do siebie ani jednego słowa. Dopiero
           kiedy w południe zadzwoniono w odległych Bocianach na Anioł Pański, Binele
           podniosła się nagle i oparła głowę na ramieniu.
             – Może powiesz mi już, za co wręczono ci medal, co? – zapytała.
             Przytrzymał swoją dłoń, która powoli ześlizgiwała się z jej biodra i spojrzał jej
           prosto w twarz. Wydało jej się, że jego wzrok ucieka, jakby zezował.
             – Medal za tchórzostwo – odpowiedział.
             Zaśmiała się.
             – To byłoby mądrzejsze. Dawać ludziom medale za tchórzostwo a nie za bo-
           haterstwo. Trzeba być głupkiem, żeby uganiać się na wojnie za medalami. Jeśli
           nie można uciec, trzeba się troszczyć o własną skórę… szukać tylko sposobu,
           żeby być zwolnionym.
             Kiwnął głową, zgadzając się z nią.
             – Nigdy życie nie było mi tak drogie. A ty uczyniłaś mi je jeszcze droższym…
           Poza tym nie było po co się poświęcać, to nie moja wojna… – Nagle poderwał
           się i przytulił głowę do jej wilgotnego brzucha. – Binciu… – powiedział głośno
           i wyraźnie. – Zabiłem człowieka… Żyda.
             Nie zrozumiała.
             – Tylko jednego?
             – Nie wiem ilu jeszcze… ale z tym stałem oko w oko… Ciągle go widzę… bosy
           żołnierz z Armii Czerwonej… niski, w moim wieku… zarosły gęstą brodą… czarne,
           przerażone oczy…
             – Za to przyznają medale, co? – skrzywiła się.
             – To nazywa się cudem… Cud nad Wisłą . – Uniósł głowę. – Binelciu, nie
                                                21
           powinienem ci teraz o tym mówić.
             – A dlaczego nie? – zaprotestowała. – Teraz musisz mi mówić. Wszystko.
           Man un wajb zenen ejn lajb  – powtórzyła przysłowie, które tak często słyszała
                                 22
           od swojego byłego narzeczonego, Mojszego.
             – Co tu dużo gadać? On był na zwiadach, tak jak ja. Był ze mną jeszcze
           przyjaciel, komunista, który trzymał się mnie. To było na parę godzin przed tym,



           21   Decydująca bitwa wojny polsko-bolszewickiej stoczona w dniach 13–25 sierpnia 1920 roku pomię-
             dzy oddziałami Armii Czerwonej a Wojskiem Polskim, która zmieniła losy wojny przekreślając jed-
             nocześnie sowieckie plany wywołania międzynarodowej rewolucji, nazywana jest zwyczajowo
             „Cudem nad Wisłą”.
    308    22   (jid.) – Mąż i żona są jednym ciałem.
   303   304   305   306   307   308   309   310   311   312   313