Page 28 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 28
z dużej, ogolonej głowy. Binele popatrzyła na jego postać, która wydawała się
wyższa niż w rzeczywistości, gdyż miał na nogach masywne buty nasunięte na
brązowe, poplamione krwią bryczesy. Spojrzała na jego pomarszczoną, okrągłą
twarz, która wyglądała jak wykuta z kawałka kamienia, na małe oczka w kolo-
rze kamiennej szarości, które zdawały się nic nie widzieć – i w tej jednej chwili
wszystkie biesy z Bocianów wydały się jej bardziej ludzkie niż ten oto człowiek.
27
Zanim Cypora zdołała mu cokolwiek wyjaśnić, Gajger krótkim, mocnym pal-
cem, na którym nosił sygnet, odsunął pieluszkę dziecka.
– Dyzenterię ma – stwierdził suchym głosem. Ze spodniej kieszeni swoich
bryczesów wyjął plik pogniecionych papierów, zza ucha wydobył kawałek ołówka,
coś nabazgrał na kartce i podał Cyporze. – Trzy razy dziennie po łyżeczce – po-
wiedział i ujął ją za ramię. – Twój bachor, co?
Cypora pokiwała głową i oto już Gajger prowadził ją w kierunku bocznego
pokoju. „Ja pana proszę, panie Gajger…” – Binele zdołała jeszcze usłyszeć głos
Cypory, zanim drzwi się za nimi zatrzasnęły.
Binele z dzieckiem w ramionach wyszła na ulicę i zaczęła spacerować przed
bramą w tę i z powrotem, w tę i z powrotem. Zagryzała wargi z bezsilności
i gniewu. Ból i żal przejęły ją aż do trzewi. Gajger był dzikim ogierem, gorszym
niż sam diabeł, którego się nie bała. Cielesność Gajgera, jego ludzka postać
była o wiele straszniejsza.
I nagle Cypora stała się jej bardzo bliska. Wydało się jej, że sama jest Cyporą
i że jest tam w środku, u Gajgera. Chciała jej pomóc, sobie pomoc – ale jak?
Wściekła przygryzała usta i kołysząc dziecko szybkimi ruchami ramion, nieprze-
rwanie wędrowała w tę i z potworem, jakby znajdowała się w klatce. Zrobiło się
jej ciasno w otaczającym świecie. „Wyjdź już, Cyporo, wyjdź już…”– szeptała.
Wydawało się jej, że wieczność minęła od chwili, kiedy dziewczyna zniknęła za
drzwiami izby Gajgera.
W końcu Cypora stanęła przed nią: twarz miała rozpaloną, krzywy uśmiech
na opuchniętych ustach, w ciemnych oczach płomień gorączki, czerwone plamy
na policzkach. Poprawiła chustkę na zmierzwionych włosach.
– To nic. Już… po wszystkim. Po sprawie – westchnęła. – Oby tylko dziecko
wyzdrowiało. – I jak pijana ucałowała karteczkę, gdzie była wypisana nazwa
leku dla dziecka.
Binele weszła wraz z dzieckiem do mieszkania dziewczyny, gdy ta udała się
do swojego „kawalera”, aby pożyczyć pieniądze na lekarstwo. Kiedy wróciła,
Binele zaproponowała jej:
– Przenocuję u ciebie, pomogę ci pilnować dziecka.
I tak zamieszkała u koleżanki w mieszkaniu przy ulicy Fajfra.
28 27 Bies – zły duch, demon, synonim diabła, także szatan, czart.